piątek, 20 listopada 2020

Rozdział 15

 Witajcie, wiem że dawno nic się nie pojawiało, jednak udało mi się znaleźć w końcu troszkę czasu i napisać dla was rozdział. Nie jest bardzo ciekawy i miał być dłuższy, ale wyszedłby zdecydowanie za długi. Spodziewajcie się wkrótce kolejnego. <3



Długo kręciła się z boku na bok, dziękując w myślach za to, że materac nie wydawał żadnych dźwięków, gdyż to zupełnie nie pozwoliłoby jej zasnąć. Gdy w końcu Morfeusz pochwycił ją w swoje objęcia, już niemal świtało.

***

Leżał na łóżku wpatrując się w sufit, nie ważne co robił, jak bardzo się starał nie był w stanie zasnąć. Czegoś mu brakowało, a właściwie kogoś. Wiedział, że jego aniołek jest blisko, ale i tak według niego zbyt daleko. Miał ochotę wstać i iść po nią, musiał się powstrzymywać całą siłą woli by tego nie zrobić. Tej nocy nie udało mu się zasnąć.

Wpatrywał się w zegar odliczając czas do śniadania. Czuł nieprzyjemne szczypanie oczu, co musiało być wynikiem bezsennej nocy. W końcu doczekał się, zegar zaczął wybijać szóstą. Poczłapał w stronę łazienki, gdzie po szybkim prysznicu stanął przed umywalką i spojrzał w lustro wiszące nad nią. To co tam zobaczył, wyglądało gorzej niż się spodziewał. Mocno zaczerwienione oczy, które zaczęły łzawić, twarz jeszcze bledsza niż zwykle i fioletowe cienie pod oczami. Skrzywił się na ten widok, jednak liczył po cichu, że mocna kawa postawi go na nogi.

Ruszył w stronę Wielkiej Sali, kiedy znalazł się w środku zauważył, że była ona niemal pusta, a Ci którzy się tam znajdowali niemal spali z głowami w talerzach. Prychnął na ten widok i sprężystym, pomimo zmęczenia, krokiem udał się do stołu zajmowanego przez nauczycieli. Usiadł na zwykle zajmowanym przez siebie miejscu, witając się wcześniej zwyczajowym skinięciem głowy z obecnymi już współpracownikami. Spojrzał na stół zajmowany przez swoich wychowanków, lecz nie zauważył tam burzy loków, którą spodziewał się ujrzeć.

- Nie wyglądasz dziś najlepiej. – usłyszał McGonagall, która sama nie wyglądała dziś na wypoczętą.

Postanowił jednak nie wdawać się w niepotrzebną jego zdaniem dyskusje. Nie mógł jednak odpuścić sobie posłania kobiecie morderczego spojrzenia.

***

- Wstawaj! – usłyszała wrzask, który wyrwał ją z krainy marzeń.

- Pali się czy co?

- Za pół godziny kończy się śniadanie.

Słysząc te słowa zerwała się z łóżka i zaczęła ubierać w ekspresowym tempie. Pięć minut później wychodziła już w pełni ubrana z dormitorim, biegiem ruszyła do Wielkiej Sali licząc, że zostało coś jeszcze do jedzenia. Miała szczęście gdy weszła na stole była jeszcze owsianka, której najwyraźniej nikt nie miał zamiaru ruszyć. Jednak ona rzuciła się na nią i błyskawicznie ją pochłonęła. Przed wyjściem spojrzała jeszcze na stół nauczycielski, jednak Severusa już tam nie było. Na kilka minut przed rozpoczęciem zajęć stała już pod pracownią transmutacji.

- Cześć. – usłyszała za sobą znajomy głos.

- Cześć Charlie. – odpowiedziała odwracając się w stronę chłopaka, na którego twarzy malował się szeroki uśmiech. Sama też uśmiechnęła się na ten widok.

- Tak sobie pomyślałem, - zaczął niepewnie. – może miałabyś ochotę usiąść ze mną? – nie dając jej chwili na odpowiedź dodał. - Jeśli nie to nie ma problemu.

- Chętnie z Tobą usiądę. – powiedziała, a oczy chłopca rozbłysły.

Wiedziała, że transmutację, a właściwie większość zajęć, mają z Gryffindorem, więc spodziewała się zobaczyć Rudzielca przed pracownią. Ucieszyła się też, że wyszedł z taką propozycją. Sama miał ochotę to zaproponować, ale obawiała się, że po wczorajszej ceremonii już rozniosło się po szkole jej nazwisko oraz to kto może być jej ojcem.

- Stało się coś? – z zamyślenia wyrwał ją głos towarzysza.

Zauważyła, że siedzą już w klasie, jednak ona nie wiedziała jak się tu znalazła.

- Nie – odparła od razu, po czym zauważając, że cała klasa wykonuje już jakieś zadanie zapytała. – Co mamy zrobić?

- Zmienić łyżkę w metalową kulę. – wyszeptał chłopak tak by tylko ona słyszała, gdyż nauczycielka najwyraźniej usłyszała ich rozmowę i mierzyła ich w tym momencie nieprzychylnym wzrokiem.

- Dzięki.

Chwilę później leżała przed nią idealnie okrągła kuleczka. Rozejrzała się po klasie i zauważyła, że jak na razie tylko jej udało się to zrobić. Zwróciła wzrok na chłopaka obok, wyraźnie radził sobie najgorzej, gdyż jego łyżka jedynie lekko się odkształciła.

- Nie machaj tak różdżką, - wyszeptała zwracając na siebie jego uwagę. – wykonaj płynny, delikatny ruch nadgarstkiem.

Kilka minut później także łyżka chłopaka zmieniła się w kulkę, może trochę kanciastą lecz z pewnością była to kulka.

- Dzięki, podnieśmy ręce może McGonagall nam to sprawidzi i puści nas wcześniej.

Zgodziła się skinięciem głowy, a chwilę później ich ręce powędrowały do góry.

- Coś się stało? – zapytała nauczycielka idąc w ich stronę.

- Skończyliśmy. – powiedzieli chórem i zaczęli chichotać, zanim zdążyła do nich podejść.

- Zobaczmy więc jak wam poszło. – zaczęła dokładnie przyglądać się ich kulą. – Znakomicie, macie prawdziwy talent, - zaczęła mówić tak by tylko oni słyszeli. – odkąd uczę nikomu nie udało się zrobić tego tak szybko. – pochwaliła ich i dodała tak by już wszyscy słyszeli. – 10 punktów dla Gryffindoru i Slyterinu.

Po klasie rozległy się ciche szmery rozmów, jednak pod wpływem jednego spojrzenia profesor McGonagall ucichły. Dia i Charlie spojrzeli na siebie porozumiewawczo i uśmiechnęli się szeroko. Nie udało im się jednak wyjść wcześniej, siedzieli cierpliwie czekając na dzwonek i obserwowali poczynania reszty klasy. Do dzwonka zadanie wykonali niemal wszyscy.

- Co teraz masz? – zapytał chłopiec.

- Magiczne stworzenia.

- Ja też! Idziemy razem?

- Jasne. Poczekaj na mnie chwilę, muszę iść po książkę.

- Tylko szybko bo się spóźnimy.

***

Nie było jej na śniadaniu. – myślał przechadzając się po klasie, by posprawdzać zawartość kociołków siódmoklasistów. – Może coś się stało. Nie! – natychmiast się zganił. – Na pewno tylko zaspała.

Z zamyślenia wyrwał go syk i widok gęstej pary wydobywającej się z kociołka. Podbiegł niemal do kociołka i jednym ruchem różdżki usunął wywar, który już powoli wydobywał się z naczynia.

- Everglas, w którą stronę miałeś mieszać? – wydarł się.

- Zgodnie z ruchem wskazówek zegara. – wyrecytował przerażony chłopiec.

- A w którą mieszałeś?

- W przeciwną? – powiedział bardziej pytając uczeń.

- 20 punktów od Hufflepuffu. – warknął.

Czy te bezmózgi nic nie potrafią porządnie zrobić? – zapytał się w myślach.

Wrócił do biurka, jednak nie spuszczał wzroku z uczniów. Na szczęście obyło się już bez podobnych wypadków. W końcu minęły dwie godziny zajęć, rozległ się szum odsuwanych krzeseł.

- Zakorkowane i podpisane fiolki z waszymi eliksirami mają znaleźć się na moim biurku.

Spoglądał na siódmoklasistów, chcąc jak najbardziej utrudnić im oszukiwanie. Jednak zawsze zdarza się, że kilkorgu uda się zamiast swojego oddać eliksir kogoś innego.  Uczniowie szybko zaczęli wylewać się z klasy, po chwili więc już był sam. Zabrał się za sprawdzanie wywarów, czekając na następną dwugodzinną lekcję, tym razem miał to być piąty rok Gryfonów i Ślizgonów, zawsze zadawał sobie pytanie, kto był takim idiotą by łączyć te domy ze sobą w trakcie jakichkolwiek zajęć. Później czekało go godzinne okienko, obiad i zajęcia z pierwszorocznymi z Gryffindoru i jakby mogło być inaczej, z jego domem.

***

Dobiegi na zajęcia mocno zdyszani z impetem otwierając drzwi do pracowni. Na ich nieszczęście nauczyciel już był w środku.

- Biliście się? – zapytał wyglądając na szczerze zmartwionego.

- Nie – zaprzeczyli.

- W takim razie siadajcie. Dziś bez punktów, jednak następnym razem nie będę tak wyrozumiały. A teraz na czym to ja skończyłem? – zapytał sam siebie dość sędziwy już nauczyciel o nazwisku Kettleburn, którego twarz zdobiły liczne, głębokie blizny. – Więc kiedy tak bezpardonowo mi przerwano mówiłem o czym będziemy uczyć się przez najbliższe kilka miesięcy. Dziś zaczniemy od jednorożców, o których zapewne nawet ci z was, którzy są mugolskiego pochodzenia słyszeli, potem będzie o niuchaczach, buchorożcach, goblinach, skrzatach …

Kiedy profesor wymieniał kolejne stworzenia, młody rudzielec wysuwał się w ławce do przodu by lepiej spijać kolejne nazwy z ust nauczyciela, a Orchidia pozwoliła sobie na odpłyniecie w stronę lochów, gdzie właśnie trwała kolejna lekcja eliksirów. Jednak nadal pozostawała czujna.

- Kto mi powie czym jest jednorożec?

W jednej chwili ręce obu spóźnialskich powędrowały w górę.

- Pani była pierwsza, panno?

- Black, Panie profesorze. Jednorożec to mityczne stworzenie, przypominające konia jednak z rogiem na głowie. Jednak młode jednorożce nie posiadają rogu, wyrasta on dopiero w wieku około czterech lat. Natomiast sierść jednorożca zaraz po urodzeniu ma kolor złota, srebrna staje się w wieku dwóch lat, a biała, docelowa kiedy ukończą siedem.

- Dziękuje panno Black, wystarczy. Nie zapominajmy kto prowadzi tu lekcje, 10 punktów dla Slytherinu.

Była z siebie dumna i liczyła, że Sev też będzie z niej dumny, gdy dowie się, że już pierwszego dnia zdobyła dla swojego domu 20 punktów. Jednak przez resztę lekcji mimo tego, że zgłaszała się do każdego pytania, pan Kettleburn już nie wybrał jej do odpowiedzi.

Potem miała godzinę zaklęć z profesorem Filtwickiem i jego Krukonami. Aż w końcu nadeszła pora upragnionego przez żołądek dziewczyny obiadu. Z torbą na ramieniu i uśmiechem przyklejonym do twarzy, przemykała korytarzami chcąc uniknąć spojrzeń osób, które jak jej się wydawało mówią o niej i wytykają ją palcami, na szczęście jej niewielki wzrost jej w tym pomógł. Tuż pod Wielką Salą zauważyła dwie rude głowy, które najwyraźniej czekały na kogoś.

Dwoje Weasleyów zaskakująco szybko odnalazło ją w tłumie i zaczęli machać w jej stronę wyglądając przy tym co najmniej śmiesznie. Zatrzymała jednak chęć schowania się pod ziemię i ruszyła dziarskim krokiem w stronę swoich, być może przyszłych, przyjaciół. Gdy tylko zbliżyła się do nich na wystarczającą odległość uwiesili jej się na szyi, a Bill zabrał jej torbę i przewiesił przez swoje ramie, więc tak oto krok w krok, ramię w ramię weszli do Wielkiej Sali. W tej samej chwili w pomieszczeniu rozległy się szepty rozmów, a każdy kto już siedział wyciągał szyję by zobaczyć to niecodzienne zjawisko. Już miała zabrać torbę od rudzielca i ruszyć do swojego stołu, kiedy zatrzymał ją głos Charliego:

- Może usiądziesz z nami?

- Nie wiem czy powinnam. – powiedziała, choć widziała nadzieję w oczach chłopaka.

- Nie daj się prosić. – wtrącił Bill.

W tamtej chwili stwierdziła, że znalazła w sobie dziwną słabość. Zgodziła się skinięciem głowy i poszła wraz z rudzielcami usiąść przy Gryfońskim stole. Szepty zrobiły się o wiele głośniejsze, a gdy spojrzała na stół nauczycielski zauważyła karcący wzrok Severusa, który najwyraźniej musiał przyglądać się jej już od samego wejścia.

3 komentarze:

  1. Jak miło, że wróciłaś! Już myślałam że całkiem porzuciłaś pisanie, jak się cieszę, że się myiłam ;)
    A panna Black całkiem dobrze sobie radzi :D
    U mnie w końcu też nowość i sporo się dzieje :D
    https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, muszę ponadrabiać...
      Ale najpierw skończę następny rozdział

      Usuń
  2. Cześć,

    w związku ze zbliżającym się końcem roku, organizujemy akcję zatytułowaną "Rozdział 2020 roku." Serdecznie zapraszamy do udziału. Warunki są niezwykle proste. Więcej informacji znajduje się na blogu MZ. Gorąco zapraszamy! :)

    https://magiczny-zbior.blogspot.com/p/rozdzia-2020-roku.html

    Pozdrawiam ciepło,
    Saphira

    [Magiczny-Zbior]

    OdpowiedzUsuń