niedziela, 10 maja 2020

Rozdział 13


Przepraszam, że publikuję dopiero dziś. Wiem, że obiecałam na środę, jednak jak to czasem bywa nie wyrobiłam się. Miałam trochę więcej pracy niż myślałam, że będę mieć, do tego doszła nauka (egzaminy już niedługo, a ja zamierzam zdać). :)
Mam nadzieję, że spodoba wam się wprowadzenie pisania z punktu widzenia dwóch bohaterów, a nie jak to było do tej pory jedynie Seva, z małymi wyjątkami. 


Jego prywatne lekcje dla Dii trwały dalej. Cieszył się widokiem dziewczynki, która niedawno na powrót zaczęła się szczerze uśmiechać i cieszyć z najmniejszych rzeczy. Jednak najbardziej podobało mu się to, że najwyraźniej nie zapomniała jak wkradała się do jego łóżka jeszcze w Black Manor, robiła to dalej. Było to dla niego czymś wyjątkowym, takim drobnym okazaniem uczucia, choć nie był pewny czy powinien na to pozwalać.
Pożyczał jej swoją różdżkę do trenowania zaklęć, jednak doskonale wiedział, że w większości przypadków nie jest jej ona potrzebna. Jej magia była tak silna, że niemal zupełnie nie był jej potrzebny magiczny przedmiot.
Czas mijał zaskakująco szybko i chociaż Dumbledore wyraźnie się niecierpliwił, łykał każde kłamstewko, które wychodziło z ust Severusa. Co dawało mu dodatkowy czas spędzany z Dią. W końcu nastały wakacje, dla Snape’a oznaczały one dwa miesiące bez idiotów, zwanych uczniami, które zamierzał wypełnić towarzystwem Orchidii.
W tym czasie odpuścił trochę z nauką, w zamian pokazując jej mugolską i magiczną część Londynu. Wszystko co widziała napawało ją zachwytem, w końcu rzadko kiedy miała okazję opuszczać Malfoy Manor. W między czasie Severus poinformował Dyrektora, że nie jest w stanie wyciągnąć większej ilości informacji z ksiąg, do których ma dostęp. Wakacje upłynęły mu za szybko, ale jak to mówią w miłym towarzystwie czas leci szybko. Zaczął się rok szkolny, a Snape pocieszał się jedynie tym, że już za rok do szkoły pójdzie Orchidia i mimo tego, że może nie będzie miała dla niego zbyt wiele czasu. To jednak będzie ją widział codziennie, chociaż przelotnie.
Gdy zaczął się rok szkolny już drugiego dnia Severus miał wszystkiego dość, chciał rzucić to wszystko i wyjść. A to wszystko było winą idioty Weasley’a, który w tym roku rozpoczął naukę. Jak uważał Severus niestety jako pierwszy z całej gromady. Jednak skoro przetrwał to co działo się dotychczas w jego życiu, to przetrwa i klan rudzielców. Z zaciśniętymi zębami więc trwał dalej na swojej posadzie i z uporem każdy weekend spędzał w Malfoy Manor, bo musicie wiedzieć, że zdobył w końcu upragniony tytuł Mistrza Eliksirów.
Dni zaczęły mu się dłużyć, prawdopodobnie dlatego, że nie mógł się doczekać następnego roku kiedy to jego aniołek miął w końcu pójść do szkoły i wtedy będzie widywać ją codziennie. W ciągu tygodnia zaczął każdą czynność wykonywać mechanicznie, jakby miał to wyuczone na pamięć. Już dawno Severus Snape nie był tak nieobecny duchem w swoim ciele i choć jemu samemu wydawało się, że nikt nie zauważa jego chodzenia z głową w eterze, to wiele osób, którym podczas tych kilku lat nauczania w szkole stał się bliski zaczęły się o niego martwić. Niektórzy tak jak Minerwa McGonagal chcieli z nim porozmawiać jednak on jedynie zbywał wszystkich swoim firmowym spojrzeniem, pod wpływem którego wszyscy powinni zginąć w męczarniach. Jego zawieszenie nie tyczyło się jednak odbierania punktów i rozdawania szlabanów, co robił wyjątkowo, nawet jak na niego, rozrzutnie.
Jedynie weekendy zdawały się go wybudzać z transu w jaki popadł. Jednak im bliżej było końca roku tym jego stan zdawał się być gorszy. W końcu w marcu Dumbledore przyparł go do muru.
- Severusie, mój chłopcze – zaczął. – jeśli nie zmienisz swojego zachowania będę zmuszony Cię zwolnić.
W pierwszej chwili Snape nie zareagował.
- O czym Ty mówisz? – zapytał gdy dotarły do niego słowa przełożonego.
- Nie wiem co się z Tobą dzieje, chłopcze – Czy on musi wszędzie wtrącać to chłopcze? – ale odbija się to na twojej pracy. Tak, więc nie mogę tego dłużej tolerować, musiałem więc zareagować.
- Nadal nie rozumiem o czym ty pleciesz Dumbledore! – odparł zdecydowanie nie w humorze.
Dyrektor westchnął i zaczął mówić.
- Przestałeś odpowiadać na pytania uczniów.
- Bo są głupie! – odparował nie zwarzywszy na to, że jego przełożony chciał jeszcze coś powiedzieć.
- Nie ma głupich pytań Severusie, - zaczął odpowiedź nie zdając sobie sprawy z tego, że skończenie jej może doprowadzić Mistrza Eliksirów do furii. – są tylko głupie odpowiedzi.
Widząc, że Severus zrobił się cały czerwony Dumbledore postanowił się czym prędzej ewakuować. Gdyż wiedział, że dalsze przebywanie w towarzystwie młodszego czarodzieja może zagrażać jego zdrowiu, bądź życiu. Gdy był już wystarczająco daleko zaczął się śmiać, jednak miał nadzieję, że wyprowadzenie z równowagi Mistrza Eliksirów pozwoli wyprowadzić go z letargu w jaki popadł. Nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że poszło mu aż za dobrze, i że w tym tygodniu zajęcia eliksirów zmienią się dla uczniów w piekło na ziemi.
Uczniowie, którzy zdążyli się przyzwyczaić do duchowej nieobecności ich nauczyciela nie byli tym faktem zachwyceni, lecz akurat oni niewiele mogli zrobić. Właściwie jedynie siedzieć cicho i przykładać się do wykonywania otrzymanych zadań.
Zachowanie Snape’a niewiele się zmieniło po owym tygodniu, jednak furia, w którą wprowadził go Dyrektor zdawała się nieco ostygnąć. Dzięki czemu Severusa ciężej było wyprowadzić z równowagi, co za tym idzie uczniowie mieli trochę lżej ze znienawidzonym nietoperzem, jednak tylko trochę. Taki stan utrzymywał się aż do końca semestru, ostatniego dnia kiedy to w końcu nieznośnie bachory, czytajcie uczniowie, wsiedli do pociągu, który zdaniem pewnego nauczyciela powinien się wykoleić. Owy nauczyciel popędził do Malfoy Manor, gdzie czekał na niego zielonooki anioł, imieniem Orchidia.
Nie mógł się już doczekać tych wakacji, ostatnich przed rozpoczęciem jej prawdziwej nauki. Ale chyba najbardziej niecierpliwił się na zakupy, na które jak to twardo sobie postanowił sam ją zabierze.
***
Za miesiąc miała pierwszy raz oficjalnie przekroczyć bramy Hogwartu, już teraz zaczął zżerać ją ogromny stres i chociaż Severus opowiadał jej trochę o nauczycielach i innych uczniach, których nazwał rozchwianymi emocjonalnie idiotami, co według niej było śmieszne. To i tak nie zmieniało jej samopoczucia, bała się, że nauczyła się za mało, i że przez to będzie odstawać wiedzą od innych.
List z Hogwartu przyszedł do niej wczoraj i Severus od razu stwierdził, że pójdzie z nią na zakupy. A trochę tego było, musiała wybrać sobie pierwszą różdżkę, szkolne szaty, książki, na które aż oczy jej się świeciły i miała aż miesiąc żeby je przestudiować, był też kociołek i ingrediencje potrzebne na lekcje z Severusem i mogła też kupić sobie zwierzątko.
W końcu po śniadaniu ruszyli na Pokątną. Najpierw weszli do ”Sklepu z różdżkami u Olivandera”, jak głosił szyld. W środku czuć było kurz. Gdy tylko weszli zza kontuaru wyłonił się starszy mężczyzna z przyjemnym uśmiechem na ustach.
- Panienka Black, - mówił patrząc wprost na nią. – spodziewałem się, że przyjdziesz. Pamiętam jakby to było wczoraj jak twoja matka przyszła po swoją pierwszą różdżkę, tak. – opowiadał dalej, a ja patrzałam na niego chłonąc każde słowo. – A twój ojciec, był taki wystraszony kiedy tu wszedł. – zaśmiał się po tych słowach. – Obydwoje z pewnością zostali wielkimi czarodziejami, przerażającymi aczkolwiek wielkimi. A dziś to Ty tu stoisz i pewnie chcesz mieć już swoją pierwszą różdżkę. – zakończył stwierdzeniem.
Chwilę później wepchnął do jej ręki pierwszy magiczny patyk.
- Klon, 9 i ¾ cala, włos jednorożca, dość sztywna. Machnij. – zachęcił na koniec. – Nie, nie ta.
Po chwili w dłoni miała następną różdżkę.
- Brzoza, 12 cali, włókno ze smoczego serca, giętka. Nie ta też nie.
- Wierzba, 10 cali, pióro feniksa, giętka. Nie, nie, nie.
- A może… - usłyszała zamyślony głos sprzedawcy w chwili, gdy ręka zaczęła już ją boleć od machania kolejnymi różdżkami. – Ta jest wyjątkowa, dość kapryśna. – powiedział wręczając kolejny kijek. – Dąb, 11 cali, kieł wampira, bardzo sztywna.
Machnęła różdżką, a wokół pojawiło się mnóstwo kolorowych światełek.
- Idealna. – usłyszała jakby z oddali Olivandera.
Zapłacili i wyszli udając się do Madame Malkin po szatę, tam poszło im zdecydowanie szybciej, potem był kociołek i składniki, a na końcu księgarnia Esy i Floresy. Gdy weszła do środka aż oczy jej się zaświeciły, jeszcze nigdy nie widziała tylu książek w jednym miejscu, a myślała, że to w bibliotece znajdującej się w Malfoy Manor jest ich mnóstwo, ludzi też było sporo jednak większość schodziła im z drogi dziwnie się na nich patrząc.
Była wcześniej na Pokątnej jednak nigdy nie w tej księgarni. Szybko wybrali potrzebne podręczniki, oraz kilka książek które zdaniem Severusa miały uzupełnić jej wiedzę. Cieszyła się z takiej ilości nowych książek jednak była zawiedziona, gdy jej towarzysz zakomunikował, że wracają.
- A zwierzątko? – zaczęła dopytywać gdy tylko wyszli na ulicę.
- Po co Ci jakieś kudłate coś? – Severus odpowiedział pytaniem patrząc jej w oczy.
- Chciałam mieć jakiegoś przyjaciela w szkole oprócz Ciebie. – mówiła to z miną, która zawsze na niego działała, a gdy złapał ją za dłoń i ruszyli w stronę sklepu ze zwierzętami cieszyła się w duchu, że i tym razem tak było.
- Tylko jeden sierściuch. – usłyszała gdy Severus otwierał przed nią drzwi.
W odpowiedzi skinęła głową z szerokim uśmiechem patrząc prosto w jego piękne oczy.
Szła w z dłuż regałów na których poustawiane były klatki z różnymi zwierzętami, lecz żadne z nich nie przykuło jej uwagi. Dopóki nie spojrzała na ślicznego, malutkiego czarnego kotka, tylko jego prawa łapka była biała jak śnieg.
- Chce tego. – powiedziała od razu wskakując palcem zwierzę.
- W porządku. – usłyszała za sobą głos Severusa. – Weźmiemy tego. – tym razem mówił to do sprzedawczyni.
- Świetny wybór młoda damo. – powiedziała kobieta podając jej kociaka, gdy Severus odmówił wzięcia go na ręce.
- To chłopiec czy dziewczynka? – zapytała.
- Chłopiec, pewnie już wybierasz imię?
- Mam już pewien pomysł.
***
Po zakupie pchlarza aportowali się z powrotem do Malfoy Manor. Od razu po wejściu do rezydencji poszli do jej pokoju by zostawić zakupione rzeczy.
- Więc jak nazwiesz pchlarza? – zapytał, gdy miał już wychodzić.
- Myślę, że Seviś będzie idealnie. – odpowiedziała wpatrzona w jego plecy.
- Nie nazwiesz tego sierściucha moim imieniem, ani tym bardziej żadnym jego zdrobnieniem! – zaczął się wydzierać.
- Więc już postanowione, nazywasz się Seviś. – powiedziała niby do kota.
Severus wyszedł trzaskając drzwiami tak mocno, że w dworze zatrzęsły się chyba wszystkie ściany.
Ta kobieta, nie wróć dziewczyna, nie dożyję tego aż stanie się kobietą, bo wcześniej mnie wykończy. – myślał idąc w stronę gabinetu Lucjusza licząc na whiskey, która mogła w tej chwili ukoić jego nerwy.
***
Zdenerwowała Severusa, ale miała ku temu powody musiała sobie przemyśleć pewne rzeczy. A chciała to zrobić w samotności, mianowicie już jakiś czas temu zwróciła uwagę, że lubi Severusa o wiele bardziej niż innych. Tylko miała problem, bo brakowało jej odwagi, żeby mu o tym powiedzieć. Martwiła go jego reakcja, a jeszcze bardziej to, że jeśli mu o tym powie to nie będzie chciał jej w jego domu, a ona tak bardzo chciała, żeby był jej opiekunem.
Zastanawiała się czy nie iść z tym do Cyssi, ona przecież miała ogromne serce, kochała wszystkich i każdemu chciała pomóc, lecz po chwili stwierdziła, że tym razem nie może tego zrobić. Gdyż zapewne Cyssia poszłaby z tym do wujka Lucjusza, a on prosto do Severusa. Postanowiła jednak, że jeśli trafi do upragnionego domu to powie Severusowi co czuje niezależnie od konsekwencji.
Po rozmyślaniach wzięła kota na ręce i poszła szukać domowników, by przedstawić im nowego członka rodziny. Najpierw udała się do salonu, gdzie liczyła zastać Cyssię, Vivi i Draco, trafiła tym wyborem w dziesiątkę, gdyż cała trójka, a właściwie czwórka, bo był z nimi jak zwykle Rabastan, siedzieli właśnie tam.
- Chcę wam kogoś przedstawić. – powiedziała już w progu zwracając na siebie uwagę wszystkich.
Pierwsza podbiegła do niej Vivi, która dosłownie wyrwała jej kota z rąk.
- Jaki śliczny! – krzyknęła ściskając kota zdecydowanie zbyt mocno.
- Nie tak mocno. – upomniała siostrę widząc, że kot próbując się wydostać zaczyna drapać.
Orchidia uważała Vivian za głupią, co dziewczynka zdecydowanie pokazywała swoim zachowaniem. Mimo jedynie trzech lat różnicy, dziewczynki różniła przepaść jeśli chodzi o wiedzę. Winę można było zrzucić na odmienne zainteresowania, gdyż w chwili kiedy Dia pochłaniała książki, zdobywając tym samym wiedzę, to Vivi bawiła się lalkami i stroiła się by sama takową przypominać.
- Jest piękny. – powiedział Narcyza odbierając młodszej z dziewczynek kotka i zwracając starszej. – Jak dałaś na imię tej uroczej, puchatej kulce? – spytała.
- Seviś.
Pani Malfoy próbując powstrzymać atak śmiechu odparła:
- Severus musiał być zachwycony tym imieniem.
- Długo nie oponował. – powiedziała częściowo zgodnie z prawdą i zauważyła jak Cyssia i Rabastan parskają w tym samym momencie śmiechem.
- Idź pokarz Sevisia wujowi. – poleciła kobieta dalej się śmiejąc. – Jest w gabinecie. – dodała.
Skinęła głową i poszła. Zapukała do zdobionych drzwi z ciemnego dębu, króre odgradzały gabinet Lucjusza od korytarza.
- Wejść. – usłyszała po chwili.
Nacisnęła więc klamkę i pchnęła drzwi.
- A co to za puchata kuleczka? – usłyszała nim zdążyła dobrze wejść do pomieszczenia.
Z początku zdziwiło ją zachowanie zwykle chłodnego w obyciu wuja, jednak szybko sobie przypomniała, że owy czarodziej kocha zwierzęta.
- To Seviś. – powiedziała dumnie.
- Severusie, masz konkurencje. – rzekł Lucjusz nie kryjąc się z głośnym śmiechem, a Dia dopiero teraz zauważyła, że na kanapie siedzi Mistrz Eliksirów ze szklanką bursztynowego płynu.
- I Ty przeciwko mnie. – powiedział zaraz po wypiciu całej szklanki alkoholu. – Po Narcyzie mogłem się tego spodziewać, ale po Tobie.
Po czym złapał butelkę whiskey i wyszedł trzaskając drzwiami, zza których dało się jeszcze usłyszeć jak mówi:
- Oni wszyscy mnie kiedyś wykończą.
Orchidia stała ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, myśląc, że chyba przesadziła tym razem.
- Nie przejmuj się. – powiedział Lucjusz i mrugnął do niej. – Przejdzie mu.
- Wiem wuju. – odpowiedziała, chodź nie była tego pewna.
 Jednak bardziej zdziwiło ją dzisiejsze zachowanie Lucjusza wobec niej, gdyż zawsze był on dla niej chłodny i trzymał ją na dystans. Wydawać by się mogło, że nie lubi jej jakoś specjalnie, a jedynie toleruje, i to z ledwością, jej osobę. Nie chciała jednak o tym myśleć, miała na dziś jeszcze inne plany. Przeprosiła więc jedynie za to, że przeszkodziła w pracy i pożegnała się wychodząc.
Czas do obiadu, a potem do kolacji, zleciał jej na przeglądaniu nowych podręczników. Zauważyła, że większość rzeczy już potrafi i była z tego powodu zadowolona. Zaraz po ostatnim posiłku postanowiła, więc pójść spać. Wzięła szybki prysznic, zazwyczaj wolała kąpiel, i przebrała się w ulubioną koszulę nocną i położyła się wraz z nowym przyjacielem do łóżka.
- Dobranoc Seviś. – powiedział gdy gasiła świece.
***
Już po dziesiątej, powinna już dawno tu być. – myślał Severus leżąc w swojej sypialni. – A może potraktowałem ją dziś zbyt ostro, przecież to jednak jeszcze dziecko.
Myślał jeszcze dłuższą chwil, aż postanowił, że dziś w nocy to on złoży jej wizytę. Ruszył do jej sypialni, która na szczęście znajdowała się dość blisko. Najpierw zapukał do drzwi, lecz gdy nikt nie odpowiedział otworzył je i wszedł do środka. Mimo zgaszonych świec wewnątrz było dość jasno, gdyż światło księżyca oświetlało pokój dość dokładnie. Uważając by nie potknąć się ani nie poślizgnąć na żadnej z książek rozrzuconych po podłodze, będzie musiał sobie z nią na ten temat porozmawiać, podszedł do łóżka, na którym spała już Dia. Przytulała do siebie kota, którego złapał za sierść na grzbiecie i zrzucił na podłogę.
- To moje miejsce. – powiedział do owego kota i wszedł pod kołdrę.
Dziewczyna jakby wyczuwając go obok momentalnie go przytuliła. Chwilę później Severus spał zadowolony.  

5 komentarzy:

  1. z literówek to Pokątna a nie Pokontna i kogoś nie kokos ;)

    Kot to dobry wybór :D Swoją drogą naprawdę przyspieszyłaś tempo! Ale teraz chyba przyszedł ten dziwny czas, bo Dia to już nie do końca małe dziecko ale i nie dorosła kobieta, dlatego scena z wchodzeniem do łóżka zaczyna być dwuznaczna ;p Ciekawi też Lucjusz, po którym nigdy bym nie spodziewała takiej ludzkiej reakcji na cokolwiek ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za poprawki XD
      Za chwilę trochę zwalniamy, ale teraz poprostu chciałam mieć to szybko z głowy. Fakt taki dziwny, a nawet trudny czas. A co do scen z wchodzeniem do łóżka to jeszcze trochę i będę musiała dodawać oznaczenie 18+.
      Co do Lucjusza to według mnie nikt nie jest całkowicie dobrzy ani zły, nic też nie jest czarno białe :D
      Więcej nie powiem, bo nie chcę spojlerować XD

      Usuń
    2. No nie wiem... O ile Draco miał potencjał na bycie dobrym moim zdaniem, o tyle Lucjusz zawsze wydawal mi się zły z zasady i nawet bez Voldemorta gardzil innymi od siebie...
      Mówisz że już wkrótce będzie coś co będzie wymagało ostrzezenia? :D

      Usuń
    3. Może trochę w tym racji jest, ale Lucjusz jest drugą męską postacią z Potterowego uniwersum, którą wręcz ubóstwiam i to głównie właśnie za ten jego chłód. :D
      Może nie tak wkrótce ale owszem będzie, a niedługo będzie też można przeczytać moja pracę z konkursu na Magicznym Zbiorze i myślę, że to będzie dobra próbka moich umiejętności w tej strefie pisania :)

      Usuń
    4. I tak się do niego nie przekonam ;D
      O, to chętnie przeczytam ;)
      Przy okazji, u mnie nowa notka ;)

      Usuń