wtorek, 19 maja 2020

Rozdział 14

Obudziła się czując, że jest jej zdecydowanie zbyt ciepło, od razu wyczuła, że coś jest inaczej niż było jak kładła się spać. Otworzyła delikatnie zaspane jeszcze oczy i zamiast kulki czarnego futra, z którą kładła się spać, zobaczyła bladą unoszącą się w miarowy sposób klatkę piersiową.

Severus, ale co on tu robi? – pomyślała od razu.

Próbowała się odsunąć, ale nic to nie dało. Jedynie objął ją szczelnie oboma ramionami, czuła się jak w klatce, z której nie było drogi ucieczki. Za to było niewyobrażalnie wręcz gorąco, jej koszula nocna przesiąkła potem już niemal całkowicie. Wyczuwalny też był wyraźny zapach alkoholu, który drażnił ja niesamowicie.

- Severus. – spróbowała go obudzić. – Severus! – krzyk też nic nie dał, gdyż mężczyzna spał jak zabity.

Gorączkowo myślała jak się wydostać z niewygodnego uścisku, a kiedy nic nie zdołała wymyśleć oparła się czołem o klatkę piersiową Mistrza Eliksirów. Coś połaskotało ją po policzku, uniosła wzrok i zobaczyła kilka czarnych, kręconych włosków, które nadal tam rosły, choć kilka lat temu próbowała się ich pozbyć. Wtedy wpadł jej do głowy pewien pomysł, liczyła, że właśnie to pozwoli jej na obudzenie swojego grzejnika. Próbowała wydostać rękę z żelaznego uścisku jednak nie było to możliwe, niewiele więc myśląc złapała kilka włosków w zęby i obróciła głowę wyrywając je.

- Co mówiłem o wyrywaniu mojego owłosienia! – usłyszała krzyk w momencie kiedy uścisk się poluzował.

- Że nie mogę. – odpowiedziała płaczliwym głosem.

Usiadła na łóżku jak najdalej mogła od wściekłego mężczyzny. Widziała jak oddycha, jego nozdrza robiły się wyjątkowo szerokie, wiedziała, że jest wściekły i pierwszy raz naprawdę bała się. Poczuła jak pierwsze łzy zaczęły wypływać z jej oczu.

***

Dzisiejsza pobudka nie należała do najprzyjemniejszych, leżał wpatrując się w sufit próbując się uspokoić. Wiedział, że gdyby zaczął mówić coś jeszcze mógłby wybuchnąć a tego nie chciał. Usłyszał cichy szloch, obrócił się i zobaczył płaczącą Dię. Gdy spojrzał w jej oczy zamarł, zobaczył w nich strach i poczuł jakby się rozpadał. Nigdy nie pomyślałby, że ją wystraszy, a teraz siedziała tam i płakała. Płakała przez niego, a jej spojrzenie, tak bardzo przypominało mu to co widział w oczach matki, gdy ta patrzała na ojca, przez to poczuł się jeszcze gorzej. Usiadł powoli, jednak dalej nie wiedział co mógłby zrobić. Chciał przytulić ją, obiecać, że więcej nie podniesie na nią głosu, błagać by się go nie bała, by przestała płakać. W końcu przemógł się i wyciągnął dłoń w jej stronę, chcąc zetrzeć łzy, które wciąż leciały z jej oczu. Jednak nie udało mu się jej dosięgnąć, gdyż odsunęła się od niego jeszcze bardziej, zeszła z łóżka i stanęła niemal przy samej ścianie. Wtedy serce mu pękło, nie był w stanie już myśleć. Schował twarz w dłonie i sam rozpłakał się. Czuł, że właśnie stracił ostatnią osobę, która trzymała go przy życiu.

***

Była przerażona, jednak gdzieś podświadomie wiedziała, że on nie chciał. Patrzała na mężczyznę zastanawiając się jak można w tak krótkim czasie popaść z jednej skrajności w skrajność. Niemal nie zwróciła uwagi, że jej nowy przyjaciel zaczął domagać się jej uwagi. Wzięła kota na ręce i powoli podeszła do łóżka na którym siedział załamany Severus. Wyciągnęła przed siebie dłoń i przesunęła opuszkami palców po jego dłoni. Zobaczyła jak rozchyla dłonie i spogląda na nią, widziała jego żałosną minę i zapłakane oczy. Chciała podejść bliżej, ale nie zdążyła, bo już chwilę później została szczelnie zamknięta w jego ramionach.

- Przepraszam, przepraszam… - usłyszała jak szepta z twarzą w jej włosach. – Wybacz mi, proszę. – jęczał żałośnie bujając się w przód i w tył.

- Nie krzycz więcej. – wydusiła ledwie słyszalnym szeptem. – Dusisz mnie. – dodała.

- Przepraszam. – powiedział poluźniając uścisk i posyłając jej krzywy uśmiech.

Odpowiedziała mu lekkim uśmiechem i pocałowała w oba policzki.

***

Poczuł jak wszystko wraca na swoje miejsce, nie  miał pewności czy ten kryzys został do końca zażegnany, jednak cieszył się, że teraz jego skarb jest w jego ramionach. Nigdy nie chciał jej skrzywdzić, ale jego przeszłość coraz bardziej odbijała się na nim. Choć chciał jej powiedzieć co czuję, nie był w stanie jeszcze się na to zdobyć. Bał się, że to ją wystraszy, była przecież jeszcze taka młodziutka, ale najbardziej mimo wszystko bał się odrzucenia. Miał nadzieję, że już nigdy nie będzie musiał jej wypuszczać z wnętrza swoich ramion.

Z dnia na dzień było coraz lepiej i wszystko wracało do wcześniejszego porządku. Wakacje mijały, a Severus nie odstępował Dii niemal na krok. Nadszedł dzień wyjazdu Orchidii do Hogwartu i to na Snape’a spadł obowiązek odtransportowania jej na peron.

***

 Gdy pojawili się na dworcu King Cross, dziewczynka była wyraźnie zachwycona. Rozglądała się dookoła, a jej oczy wręcz błyszczały. Zatrzymali się przed przejściem na peron 9 i ¾.

- Trzymaj mocno wózek i biegnij przed siebie. – usłyszała instrukcję. – Nie zatrzymuj się dopóki nie przejdziesz, będę zaraz za Tobą.

- Dobrze. – zgodziła się i zaczęła biec.

Pomimo życia w magicznym świecie była pewna, że rozbiję głowę na słupie, który był przejściem. Jednak tak się nie stało, od razu gdy przeszła usłyszała gwar rozmów i zobaczyła czułe pożegnania innych uczniów z rodzicami. Zaraz za nią pojawił się Severus, który położył dłoń na jej ramieniu i pchnął ją lekko do przodu. Później pomógł jej załadować bagaż na półkę pustego przedziału i obiecał, że spotkają się na Uczcie Powitalnej już w szkole.

Czekała ją długa podróż, Seviś leżał w transporterze, który leżał na siedzeniu obok, a ona wyciągnęła książkę i zaczęła czytać. Czytała by pewnie całą drogę, ale po chwili w drzwiach przedziału pojawiły się dwie rude głowy.

- Cześć. – odezwał się starszy z chłopców. – Wolne?

Odpowiedziała skinięciem głowy.

- Możemy się przysiąść?

Kolejne skinięcie.

- Nie jesteś rozmowna. – stwierdził. – Jestem Bill Weasley, a to mój brat Charlie.

- Orchidia Black. – przedstawiła się niechętnie.

- Co czytasz? – odezwał się młodszy.

- Książkę.

- O czym? – chłopcy nie dawali jej spokoju.

- Najprzydatniejsze eliksiry w życiu codziennym. – odpowiedzią przez zaciśnięte zęby.

- Nietoperz i tak Cię nie pochwali. – powiedział Bill.

- Jaki Nietoperz? – spytała naprawdę zaciekawiona.

- Snape, nauczyciel eliksirów – odpowiedział z wyraźną radością. – i najbardziej sadystyczny z nauczycieli. – dodał.

- Ciekawe. – powiedziała z sarkazmem.

- Żeby nie było, że nie ostrzegałem.

Już wiedziała czemu Severus nazywał uczniów idiotami, a przynajmniej mogła podejrzewać. Zdziwił ją też zupełny brak  szacunku. Starała się jednak nie pokazać tego po sobie i uśmiechnęła się szeroko, mając nadzieję, że chłopiec odbierze to jako podziękowanie.

- Który rok? – tym razem odezwał się Charlie.

- Pierwszy. – odpowiedziała szczerze i odłożyła książkę, gdyż poczuła, że nie poczyta w trakcie drogi.

- To tak jak ja. – odparł chłopiec, ja jego oczy rozbłysły. – Mam nadzieje, że trafię to Gryffingoru tak jak Bill i rodzice. A Ty, gdzie chcesz trafić?

- Marzę o Slyterinie. – powiedziała szczerze i z odpowiednią dozą dumy w głosie.

- Dziwnie marzenia. – odparli obaj w tym samym czasie na co Dia zareagowała głośnym śmiechem.

- Ale nie ważne gdzie trafisz, - zaczął mówić Bill. – jak będziesz potrzebować pomocy, to wiesz gdzie mnie szukać. – zakończył puszczając oczko.

- Ja też chętnie pomogę. – dodał Charlie.

- Dziękuję.

Później pojawił się wózek ze słodyczami, Dia skusiła się na fasolki wszystkich smaków i sok dyniowy. Rozmowy ucichły gdyż wszyscy zajęli się jedzeniem. Dii trafiły się wyjątkowo znośnie smaki, najgorszy wydawał się być smak trawy, jednak Bill miał pecha trafiając na fasolkę o smaku wymiocin, po której sam zrobił się zielony i zaczął wymiotować. Chwilę po tym zdarzeniu zostali poinformowani, że zbliżają się do Hogsmeade, zaczęli więc się przebierać w szkolne szaty.

- Daj ja to zrobię. – odezwał się Bill, gdy zobaczył jak Dia próbuje ściągnąć swój kufer z półki.

Odsunęła się taktownie pozwalając sobie pomóc. Potem ruszyli do wyjścia.

- Pierwszoroczni do mnie! – usłyszeli krzyk wyjątkowo pokaźnych rozmiarów mężczyzny.

- To gajowy Hagrid. – usłyszała szept Billa zanim ruszyła w stronę głosu.

Ich kufry zostały załadowane na powóz, a oni poszli za gajowym, który poprowadził ich nad jezioro, gdzie wsiedli czwórkami do łódek. Gdy płynęli było już zupełnie ciemno, jednak zamek był rozświetlony setkami świateł, które musiały wydobywać się z okien. Widok był zachwycający. Wysiedli na niewielkiej przystani, znajdującej się na szkolnych błoniach i ruszyli grupą do ogromnych drzwi wejściowych. Weszli do przedsionka, gdzie od razu zobaczyli surowo wyglądającą kobietę.

- Pierwszoroczni, witajcie. – powiedziała z zaskakującą serdecznością. – Jestem profesor McGonagall i będę was uczyć transmutacji. Jednak dziś zaprowadzę was do Wielkiej Sali na ceremonię przydziału. Ustawcie się parami i za mną. – zakończyła.

Dia szła w parze z Charliem, który od razu złapał ją za dłoń, weszli tak do sali. W powietrzu unosiły się dziesiątki, jeśli nie setki, świec, a sufit sprawiał, że wydawało się, że nie ma dachu. Dia wiedziała, że jest on zaczarowany, ale i tak wywarło to na niej ogromne wrażenie. Podeszli do podwyższenia, za którym siedzieli nauczyciele, wtedy Orchidia spojrzała na Severusa, który patrzył na nią z wyraźną czułością. Potem je wzrok skierował się na profesor transmutacji, która zaczęła mówić.

- Teraz zostaniecie przydzieleni do odpowiednich domów, które na czas nauki będą dla was drugą rodziną. Osoba, której nazwisko wyczytam z listy usiądzie na stołek, a ja założę jej na głowę Tiarę Przydziału, która wskaże dom. Później udacie się do odpowiedniego stołu, przy którym będziecie siedzieć podczas każdego posiłku. – zakończyła wywód, po czym odczekawszy chwilę odczytała pierwsze nazwisko. – Black, Orchidia.

Była pierwsza, poczuła jak jej dłonie zaczynają się trząść, a nogi robią się jak z galarety. Jednak z dzielnie uniesioną głową ruszyła na podwyższenie, usiadła na stołku, a nauczycielka założyła jej na głowę Tiarę, która okazała się być starym kapeluszem i opadła zakrywając jej całą twarz.

- Ehh… Panna Black. – usłyszała niewiadomo skąd. – Wiedza nie jest Ci obca, Ravenclaw mógłby okazać się dobrym wyborem, jednak drzemie w tobie mroczna siła i spryt, co pasuje do Slyterinu.  Gryfońska odwaga również jest w Tobie.

Proszę Slyterin. – powtarzała w myślach jak mantrę podczas monologu Tiary, którego miała nadzieję nikt nie słyszy.

- Chcesz do Slyterinu, niech więc będzie. – powiedziała, po czym krzyknęła zapewne na całą Wielką Salę. – Slyterin!

Usłyszała głośne oklaski, gdy kapelusz został ściągnięty z jej głowy, dochodziły one od stołu najbardziej po lewej i zza niej, gdy odwróciła się na chwilę zobaczyła Severusa, który klaskał na stojąco i szeroko się uśmiechał. Pobiegła do stołu, gdzie od razu pojawiło się dla niej miejsce. Była zachwycona wyborem Tiary do tego stopnia, że nie zwróciła uwagi kiedy skończył się przydział do domów. Dopiero gdy nastała zupełna cisza, zwróciła się w stronę mównicy znajdującej się na podwyższeniu, na którą wychodził właśnie Dyrektor. Rozpoczęła się przemowa, która jednak nie była zbytnio ciekawa. Później na stołach pojawiły się parujące potrawy, wszyscy rzucili się na nie jakby nigdy nie widzieli jedzenia, jednak Dii z wrodzoną elegancją nałożyła na talerz kawałek zapiekanki. Po uczcie została zaprowadzona przez Prefektów do dormitorium, chwilę po ich wejściu pojawił się Severus.

- Witam was wszystkich, - rozpoczął mowę. – cieszę się, że w tym roku aż tylu dołączyło do mojego domu. Jestem Severus Snape, opiekun waszego domu i jak co roku chcę was zachęcić byście w razie jakichkolwiek problemów przychodzili do mnie. Możecie mi się zwierzyć ze wszystkiego, a ja postaram wam się pomóc. – zakończył, a chwilę później rozległy się oklaski.

Potem porzegnał się i posyłając wcześniej oczko Dii wyszedł. Wszyscy udali się do sypialni. W sypialni Dii znajdowało się sześć łóżek, sześć szaf i taka sama liczba biurek. Znajdowały się tam też drzwi prowadzące do łazienki. Dzieliła pokój z Amelią Colins, która miała długie blond włosy i brązowe oczy, Kimberly Jonson zielonooką brunetką, Anastazją McColl, która mogła uchodzić za siostrę Weasleyów, Cornelią Donavan pyzatą brunetką i Sarą Morison koleją blondynką, tym razem z niebieskimi oczami. Szybko dowiedziała się, że wszystkie są półkrwi czarownicami, nie przeszkadzało jej to jednak nie czuła by mogła się zaprzyjaźnić z którąkolwiek z dziewcząt. Po zapoznaniu wzięła szybki prysznic, przebrała się w piżamę i poszła spać. Już jutro o 8 zaczynały się pierwsze zajęcia, więc musiała porządnie wypocząć.


6 komentarzy:

  1. Tym razem tylko jedna literówka - Ravenclaw powinno byc;)
    No jestem ciekawa, jak się potoczy jej nauka w szkole i jak zmienią się relacje że Snapem oraz z kim się zaprzyjaźni ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też kiedyś pisałam opowiadania
    https://izabelaszymura.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć, hej i czołem! Robię sobie rundkę po potterowskich opowiadaniach i tak jakoś wyszło, że trafiłam do Ciebie.
    Lubię Dię. Strasznie ciekawi mnie, jak sobie teraz poradzi w szkole. Czy nadal będzie przyjaźnić się z Charliem i Billem? Fajnie, że trafiła do tego domu, do którego chciała.
    Severus na pewno trochę się zmienił pod wpływem dziewczynki. Nie tylko ją uczy, ale też martwi się o nią. Do tego biorąc pod uwagę jaka przyszłość czeka dziewczynkę... Oj będzie na pewno bardzo ciekawie.
    Boję się tylko, że ktoś zorientuje się dokładnie czyim dzieckiem jest Dia i przez to dziewczynka będzie prześladowana. W końcu córka Czarnego Pana na pewno nie będzie miała łatwo w życiu...
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń