Dłuższą chwilę zajęło mu
znalezienie blondyna, zauważył go dopiero stojącego wraz z Narcyzą, gdy
rozmawiali z jakimiś starszymi mężczyznami. Zaczął przedzierać się przez tłum,
aż stanął przy przyjacielu i jego wybrance.
- Możemy porozmawiać? –
zapytał, na co Lucjusz machnął dłonią na znak zgody. – Wolałbym na osobności. –
dodał, znacząco patrząc na mężczyzn, na co jego przyszły rozmówca skinął głową
i przeprosił swoich wcześniejszych rozmówców oraz Narcyzę.
Poszli do holu gdzie było pusto
i możliwie cicho, Malfoy rzucił zaklęcie przeciw podsłuchom i zwrócił się do
Snape.
- Widziałeś tą małą dziewczynę,
wiesz burza brązowych loków. Kim ona jest? – zapytał, a na jego policzkach
pojawił się rumieniec pod wpływem spojrzenia rozmówcy.
- Naprawdę tylko po to mnie
stamtąd wyciągnąłeś. – powiedział i zaśmiał się, co spowodowało powiększenie
się rumieńca na policzkach Severusa, które teraz sięgały już niemal od brody do
skroni. Potwierdził to jednak ledwie zauważalnym skinieniem głowy. Malfoy
westchnął i postanowił odpowiedzieć. – To Orchidia, starsza córka Bellatriks i
Czarnego Pana. A właściwie dlaczego cię to interesuje? – zapytał podejrzliwie
patrząc się na niego, czego nie zauważył gdyż stał ze spuszczoną głową,
oglądając czubki swoich zniszczonych butów.
Na to pytanie westchnął, ale
postanowił powiedzieć prawdę, no może pół prawdę, bo przecież nie powie, że on,
dorosły czarodziej spoił się właśnie z kilkuletnią dziewczynką, gdyż może w ten
sposób dowie się więcej, na początku był zdziwiony jak można tak potraktować
dziecko, ale teraz był wręcz przerażony tym, że to była jej córka.
- Widziałem jak Bellatriks rzuca
na nią Crucjatusa. – odpowiedział nie podnosząc głowy.
- Jeszcze wiele musisz się
dowiedzieć o świecie prawdziwych czarodziei. – powiedział i zaraz potem zaczął
wyjaśniać. – Widzisz Crucjatus od zawsze był sposobem ukarania nieposłusznych
dzieci, a ten konkretny bachor jest wyjątkowo rozpuszczony.
Te słowa zabolały go, pomyślał
wtedy, że może powinien jednak się przyznać do tego co się wydarzyło, przecież
już teraz choć kontakt z tą dziewczynką był jedynie chwilowy podarowałby jej
gwiazdkę z nieba. Z tych rozmyślań wyrwał go głos przyjaciela.
- Już czas przedstawić Cię
Czarnemu Panu, Severusie.
Spiął się na te słowa, ale
ruszył za przyjacielem, a w głowie nadal miał oczy Orchidii, a imię jej cały
czas powtarzał w myślach, chodź wiedział, że powinie jak najszybciej przestać
jeśli chce ujść z życiem.
- Panie mój. – rzekł Lucjusz
padając na kolana kilka kroków od tronu na którym siedział Voldemort.
- Wstań
Lucjuszu. – wysyczał niemal mężczyzna, co spowodowało ciarki na plecach
Severusa. Lucjusz wstał pośpiesznie, nie patrząc jednak na oblicze swojego
pana.
-
Przyprowadziłem dziś mojego przyjaciela, który pragnie do nas dołączyć mój
Panie. – powiedział pośpiesznie. – Jest bardzo utalentowany. –dodał wskazując
na Severusa.
Czarny
Pan przyglądał mu się dokładnie, jego uwagę przykuł niepasujący do innych gości
strój, który był raczej biedny, czarna dość sprana już szata, która zapewnie
wiele już razy była prana i naprawiana, zniszczone buty i włosy, które
wyglądały na przetłuszczone, nie uszły jego uwadze.
- Wierzę
ci Lucjuszu, aczkolwiek należy go sprawdzić nie chcemy wśród nas słabeuszy.-
odparł w końcu nie spuszczając wzroku z młodego Snape’a . – Ty za mną. –
wskazał na niego i wstał. – A ty Lucjuszu sprowadź do nas Avery’ego seniora –
dodał po chwili i ruszył przed siebie, a tańczące pary rozstampiały się przed
nim, niczym morze przed Biblijnym Mojżeszem.
Snape
ruszył za nim, dziękując Merlinowi i wszystkim mugolskim bogom za to, że
Voldemort nie zajrzał do jego umysłu. Kilka chwil później otwarły się przed
nimi i zobaczył schody, po których jego przyszły pan zaczął schodzić, nie
myśląc nawet co na niego czeka ruszył za nim. Po kilkunastu stopniach znaleźli
się w kiepsko oświetlonym pomieszczeniu, które musiało być salą do pojedynków.
Teraz już wiedział, że będzie musiał stoczyć pojedynek z doświadczonym
śmierciorzercą, który właśnie wchodził do pomieszczenia w towarzystwie
Lucjusza.
- Avery
w końcu jesteś. – rozległ się głos przypominający syk. – Przetestujesz tego –
tu zawahał się chwile szukając odpowiedniego stwierdzenia. – młodego
czarodzieja. – skończył w końcu.
Severus
w momencie, w którym zobaczył uśmiech jaki wypełzł na usta jego przeciwnika,
wiedział, że to będzie pojedynek na śmierć i życie, nie uśmiechało mu się to,
ponieważ przez lata poniżania nie odzyskał jeszcze pewności siebie i bał się,
że nie wyjdzie stąd żywy i nie zobaczy już nigdy tych wielkich zielonych oczy
które cały czas miał w głowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz