niedziela, 29 marca 2020

Rozdział 2.1


Dziś zauważyłam, że ten blog odnotował już 4 widzów i nie ukrywam swojego zdziwienia, aczkolwiek mam cichą nadzieję, że będzie tylko lepiej. A teraz czas pokręcić trochę akcję, zrobić "Polsat". W tym fragmencie rozdziału widać moje zamiłowanie do zdań wielokrotnie złożonych. Liczę też, że niedługo pojawią się pierwsze komentarze, na które z chęcią odpowiem.


Obudził się we własnym pokoju, nie mając pojęcia jak tam się znalazł. Zamknął oczy gdy obrazy poprzedniego dnia zaczęły do niego wracać, nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. Otworzył oczy i dłuższą chwile wpatrywał się w sufit upstrzony zaciekami i innymi plamami nieznanego pochodzenia, znał każdą z nich na pamięć, w końcu zaczął rozmyślać o przyszłości, co ostatnimi czasy zdarzało mu się często.
Zacznie się pakować, w końcu jutro miał wrócić do szkoły, miał spędzić tam ostatni semestr, zdać OWTM najlepiej jak potrafił, gdzieś pomiędzy czekało go jeszcze zadanie od Vol… Czarnego Pana, ale tym postanowił się nie przejmować, przynajmniej na razie. Tak miał minąć mu czas do 24-go czerwca , kiedy to zostanie zaprzysiężony, przyjmie Mroczny Znak i zdobędzie władze, zbliży się też
do kogoś, ale teraz na to za wcześnie, później kiedy będzie starsza, być może, ale teraz może być jedynie „dobrym wujkiem”. Może, ale tylko może uda mu się wyprosić na jakimś Mistrzu Eliksirów zostanie jego adeptem, ale on nie chciał byle kogo, on chciał być adeptem samego Zimosjego, najlepszego Alchemika jaki chodził po ziemi, jedynego który jeszcze żyje, ale był też problem przecież on od wieków nie wziął sobie ucznia, ostatnim był Flamel, przecież miał naturalny talent do eliksirów, nawet ten idiota Slughorn tak twierdził, a on sam był święcie o tym przekonany, przychodziło mu to z łatwością od zawsze, po prostu czuł co do siebie pasuje, potrafił też ulepszyć to co wydawało się perfekcyjne…
Z rozmyślania wyrwało go trzaśnięcie drzwi wejściowych i głos pijanego ojca:
-Gdzie jesteś gówniarzu? Niech no ja cię tylko w łapy dostanę, ty imitacjo człowieka.
Dźwięk jego kroków dochodził z coraz mniejszej odległości, w panice zaczął szukać różdżki. Znalazł ją w momencie gdy drzwi zaczęły się otwierać, szybko wziął ją w prawą dłoń i stanął chowając ją za plecami. Kiedy drzwi się otworzyły zauważył, że jego ojciec jest w furii, dłonie miał zaciśnięte w pięści, na ustach szyderczy uśmiech, a oczy przysłoniła lekka mgiełka, krzyczał coś, ale Severus go nie słuchał, bał się, że nie przeżyje dzisiejszego dnia, nie wiedział co zrobić. Bił się z myślami, a jego własny kat zbliżał się nieubłaganie, był już na wyciągnięcie ręki. Severus zacisnął oczy, wyciągnął różdżkę zza pleców, zacisnął oczy nie chcąc na to patrzeć i drżącym głosem powiedział:
- Avada Kedavra
Zielone światło na chwilę rozświetliło pokój, usłyszał łoskot upadającego ciała na drewnianą podłogę, w tym samym czasie schował twarz w dłonie i padł na kolana, nie płakał, z początku bał się tego co zrobił, ale potem przyszły myśli, że w końcu się uwolnił, nie będzie musiał martwić się o każdy następny dzień, TERAZ MOŻE BYĆ JUŻ TYLKO LEPIEJ.
Zaczął myśleć jasno. Trzeba pozbyć się ciała, ale sam nie da rady, pozatym jak. Myślał długo, sam nie wiedział jak długo, ale słońce zaczęło już zachodzić gdy powiedział na głos:
- Lucjusz. – był pewien, że on mu pomoże i nie będzie zadawał zbędnych pytań. – Expecto Patronum – rzucił zaklęcie i poraz pierwszy udało mu się wyczarować pełnego patronusa, a nie jedynie mgiełkę, przednim unosił się eteryczny kruk. – Lucjuszu, potrzebuje twojej pomocy. – powiedział i patrzył jak jego kruk odlatuje.
Usiadł na łóżku, chwilę później usłyszał trzask aportacji i Lucjusz Malfoy pojawił się w jego pokoju.
- Co się stało, przyjacielu? – zapytał Malfoy zdecydowanie zbyt przyjaźnie jak na niego.
Severus nic nie odpowiedział tylko wstał i wskazał palcem w bok.
- O kurwa. – Lucjusz nie udawał zdziwienia. – Widzę, że spodobało Ci się zabijanie. – dodał z przekąsem.
Severus prychnął na te słowa i patrząc przyjacielowi w oczy powiedział:
- Pomóż mi ukryć ciało.
Lucjusz nieudolnie próbował ukryć zdziwienie za te słowa, lecz po chwili wahania skinął głową na znak zgody.

2 komentarze:

  1. Cześć. Przypadkiem znalazłam twoje opowiadanie. Jak na razie, ze względu na brak czasu, udało mi się przeczytać tylko dwa rozdziały, ale obiecuje poprawę:)
    Uwielbiam wszystko, co o Severusie, więc z chęcią zostanę na dłużej.
    Co do samej fabuly, zaciekawila mnie, ale na razie cięzko mi jeszcze się wypowiedzieć.
    Piszesz natomiast bardzo lekko, nie mordujesz niekończącymi się opisami, bardzo przyjemnie mi się czyta:)
    Co do pytania z pierwszego postu - ja zdecydowanie wolę krótsze, a częstsze posty.
    Mam nadzieję, że mimo tego, że nie ma tu już tak wielu osób, co kiedyś, nie zabraknie ci motywacji.
    Przy okazji zapraszam też do siebie.
    Pozdrawiam:)

    https://szepty-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dziękuje. Ja też uwielbiam Sevcia (taki mój książkowy ship). Piszę bardziej dla siebie i poprostu wrzucam tak przy okazji. Zapewniam, że sama zajrzę do Ciebie. <3

      Usuń