Dziś zauważyłam, że ten blog odnotował już 4 widzów i nie ukrywam swojego zdziwienia, aczkolwiek mam cichą nadzieję, że będzie tylko lepiej. A teraz czas pokręcić trochę akcję, zrobić "Polsat". W tym fragmencie rozdziału widać moje zamiłowanie do zdań wielokrotnie złożonych. Liczę też, że niedługo pojawią się pierwsze komentarze, na które z chęcią odpowiem.
Obudził
się we własnym pokoju, nie mając pojęcia jak tam się znalazł. Zamknął oczy gdy
obrazy poprzedniego dnia zaczęły do niego wracać, nie wiedział co ma o tym
wszystkim myśleć. Otworzył oczy i dłuższą chwile wpatrywał się w sufit upstrzony
zaciekami i innymi plamami nieznanego pochodzenia, znał każdą z nich na pamięć,
w końcu zaczął rozmyślać o przyszłości, co ostatnimi czasy zdarzało mu się często.
Zacznie
się pakować, w końcu jutro miał wrócić do szkoły, miał spędzić tam ostatni
semestr, zdać OWTM najlepiej jak potrafił, gdzieś pomiędzy czekało go jeszcze
zadanie od Vol… Czarnego Pana, ale tym postanowił się nie przejmować,
przynajmniej na razie. Tak miał minąć mu czas do 24-go czerwca , kiedy to
zostanie zaprzysiężony, przyjmie Mroczny Znak i zdobędzie władze, zbliży się
też
do kogoś, ale teraz na to za wcześnie, później kiedy będzie starsza, być może, ale teraz może być jedynie „dobrym wujkiem”. Może, ale tylko może uda mu się wyprosić na jakimś Mistrzu Eliksirów zostanie jego adeptem, ale on nie chciał byle kogo, on chciał być adeptem samego Zimosjego, najlepszego Alchemika jaki chodził po ziemi, jedynego który jeszcze żyje, ale był też problem przecież on od wieków nie wziął sobie ucznia, ostatnim był Flamel, przecież miał naturalny talent do eliksirów, nawet ten idiota Slughorn tak twierdził, a on sam był święcie o tym przekonany, przychodziło mu to z łatwością od zawsze, po prostu czuł co do siebie pasuje, potrafił też ulepszyć to co wydawało się perfekcyjne…
do kogoś, ale teraz na to za wcześnie, później kiedy będzie starsza, być może, ale teraz może być jedynie „dobrym wujkiem”. Może, ale tylko może uda mu się wyprosić na jakimś Mistrzu Eliksirów zostanie jego adeptem, ale on nie chciał byle kogo, on chciał być adeptem samego Zimosjego, najlepszego Alchemika jaki chodził po ziemi, jedynego który jeszcze żyje, ale był też problem przecież on od wieków nie wziął sobie ucznia, ostatnim był Flamel, przecież miał naturalny talent do eliksirów, nawet ten idiota Slughorn tak twierdził, a on sam był święcie o tym przekonany, przychodziło mu to z łatwością od zawsze, po prostu czuł co do siebie pasuje, potrafił też ulepszyć to co wydawało się perfekcyjne…
Z
rozmyślania wyrwało go trzaśnięcie drzwi wejściowych i głos pijanego ojca:
-Gdzie
jesteś gówniarzu? Niech no ja cię tylko w łapy dostanę, ty imitacjo człowieka.
Dźwięk
jego kroków dochodził z coraz mniejszej odległości, w panice zaczął szukać
różdżki. Znalazł ją w momencie gdy drzwi zaczęły się otwierać, szybko wziął ją
w prawą dłoń i stanął chowając ją za plecami. Kiedy drzwi się otworzyły
zauważył, że jego ojciec jest w furii, dłonie miał zaciśnięte w pięści, na
ustach szyderczy uśmiech, a oczy przysłoniła lekka mgiełka, krzyczał coś, ale
Severus go nie słuchał, bał się, że nie przeżyje dzisiejszego dnia, nie
wiedział co zrobić. Bił się z myślami, a jego własny kat zbliżał się nieubłaganie,
był już na wyciągnięcie ręki. Severus zacisnął oczy, wyciągnął różdżkę zza
pleców, zacisnął oczy nie chcąc na to patrzeć i drżącym głosem powiedział:
- Avada
Kedavra
Zielone
światło na chwilę rozświetliło pokój, usłyszał łoskot upadającego ciała na drewnianą
podłogę, w tym samym czasie schował twarz w dłonie i padł na kolana, nie
płakał, z początku bał się tego co zrobił, ale potem przyszły myśli, że w końcu
się uwolnił, nie będzie musiał martwić się o każdy następny dzień, TERAZ MOŻE
BYĆ JUŻ TYLKO LEPIEJ.
Zaczął
myśleć jasno. Trzeba pozbyć się ciała, ale sam nie da rady, pozatym jak. Myślał
długo, sam nie wiedział jak długo, ale słońce zaczęło już zachodzić gdy
powiedział na głos:
- Lucjusz.
– był pewien, że on mu pomoże i nie będzie zadawał zbędnych pytań. – Expecto Patronum
– rzucił zaklęcie i poraz pierwszy udało mu się wyczarować pełnego patronusa, a
nie jedynie mgiełkę, przednim unosił się eteryczny kruk. – Lucjuszu, potrzebuje
twojej pomocy. – powiedział i patrzył jak jego kruk odlatuje.
Usiadł na
łóżku, chwilę później usłyszał trzask aportacji i Lucjusz Malfoy pojawił się w
jego pokoju.
- Co się
stało, przyjacielu? – zapytał Malfoy zdecydowanie zbyt przyjaźnie jak na niego.
Severus
nic nie odpowiedział tylko wstał i wskazał palcem w bok.
- O kurwa.
– Lucjusz nie udawał zdziwienia. – Widzę, że spodobało Ci się zabijanie. –
dodał z przekąsem.
Severus
prychnął na te słowa i patrząc przyjacielowi w oczy powiedział:
- Pomóż mi
ukryć ciało.
Lucjusz
nieudolnie próbował ukryć zdziwienie za te słowa, lecz po chwili wahania skinął
głową na znak zgody.
Cześć. Przypadkiem znalazłam twoje opowiadanie. Jak na razie, ze względu na brak czasu, udało mi się przeczytać tylko dwa rozdziały, ale obiecuje poprawę:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystko, co o Severusie, więc z chęcią zostanę na dłużej.
Co do samej fabuly, zaciekawila mnie, ale na razie cięzko mi jeszcze się wypowiedzieć.
Piszesz natomiast bardzo lekko, nie mordujesz niekończącymi się opisami, bardzo przyjemnie mi się czyta:)
Co do pytania z pierwszego postu - ja zdecydowanie wolę krótsze, a częstsze posty.
Mam nadzieję, że mimo tego, że nie ma tu już tak wielu osób, co kiedyś, nie zabraknie ci motywacji.
Przy okazji zapraszam też do siebie.
Pozdrawiam:)
https://szepty-serc.blogspot.com/
Hej, dziękuje. Ja też uwielbiam Sevcia (taki mój książkowy ship). Piszę bardziej dla siebie i poprostu wrzucam tak przy okazji. Zapewniam, że sama zajrzę do Ciebie. <3
Usuń