sobota, 11 kwietnia 2020

Rozdział 4

Zacznę od tego, że mam ważne pytanie, już za 2-3 rozdziały urodzi się 3 dziecko Voldzia i Belli, opisać wam dokładniej jak wygląda rytuał prowadzący do spojenia? Uprzedzam, że nie będzie to nic bardzo porywającego, ale może ktoś ma ochotę to przeczytać. :)
Dziś rozdział krótszy, głównie opisowy, zawierający niewielką dawkę czarnego humoru. Następny powinien pojawić się w poniedziałek i postaram się uregulować częstotliwość wstawiania rozdziałów do 1 raz na 2-3 dni. Miłego czytania




Po rewelacjach, które usłyszał długo nie mógł zasnąć. Kręcił się z boku na bok nie mogąc się pogodzić z tym, że ktoś inny bawi się w układanie jego życia, nawet jeśli on sam ma podobne plany. Gdy w końcu zasnął śnił koszmary przedstawiające barbarzyńskie rytuały ślubne. Obudził się zalany potem nie pamiętając jednak żadnego ze snów. Na dworze ledwie świtało, więc w pokoju, w którym nie było żadnego źródła światła, oprócz dużego odsłoniętego okna, panował pół mrok, mimo to zauważył szatę leżącą na fotelu stojącym naprzeciw łoża. Szybko stwierdził, że po nocy pełnej wrażeń przyda mu się kąpiel, wstał więc, przy pomocy różdżki zapalił świecę w kinkietach. Zwrócił również uwagę na drzwi, których wczorajszego wieczora po wejściu do sypialni nie zauważył, podszedł do nich zastanawiając się czy będzie miał takie szczęście i to będzie osobista łazienka. Szybko okazało się, że tak. Nie była duża, ale dobrze wyposażona, właściwie było tam więcej niż mógł potrzebować. Pierwsze co zwróciło jego uwagę to wanna, w której z powodzeniem zmieściłoby się kilka osób, wielkie lustro, zajmujące całą ścianę naprzeciw niej i coś co go zdziwiło, czyli dwie umywali. Przez głowę mu przeleciało, że to komnata dla pary, ale nie wierzył by jego teściowie myśleli aż tak do przodu. Nie chcąc o tym myśleć odkręcił kurek w wannie i z kranu poleciała woda, z o zgrozo różanym płynem do kąpieli.

- Będę musiał się dowiedzieć czy da się to jakoś zmienić. – powiedział na głos.
Wyciszając myśli zaczął się rozbierać, zwrócił uwagę, że ma na sobie szaty śmierciożercy, które zakładał jakieś 3 dni temu. Zaczął wtedy myśleć czy jego węch się czasem nie przytępił, bo jeśli tak to nici z jego kariery jako Mistrz Eliksirów. Ale stwierdził w końcu, że wyczuł płyn różany, który wcale nie ma aż tak intensywnego zapachu, więc może nie śmierdzi aż tak bardzo. Nagle coś mu zaczęło nie pasować, poczuł, że podłoga, na której stoi zrobiła się morka. Spojrzał w lustro wiszące przed nim i zobaczył jak woda w wannie przelewa się, a sądząc po wielkości kałuży na podłodze dzieje się to już od dłuższego czasu, złapał za różdżkę, którą zostawił na szafce, w którą wmontowane były umywalki i machnięciem nią posprzątał podłogę, kolejne machnięcie zakręciło kurek. Kiedy wchodził do wanny stwierdził, że jego mózg musiał pójść na spacer w tym momencie, gdyż woda z wanny znów zaczęła się wylewać pod wpływem jego ciężaru. Różdżka była za daleko by ją sięgnąć, więc pozostała mu magia bezróżdżkowa, nie był pewien czy mu się uda, do tej pory przesuwał jedynie niewielkie i lekkie przedmioty, naszczęście udało się i od tego momentu cieszył się już jedynie z ciepłej wody otulającej jego ciało.
Kiedy woda zrobiła się już niemal całkiem zimna wyszedł w końcu i uważając by się nie poślizgnąć ruszył w stronę niskiego stołeczka, na którym leżała sterta złożonych śnieżnobiałych ręczników. Jednym z nich wytarł się, a drugi owinął sobie wokół bioder i podążył do sypialni. Ledwo zamknął drzwi do łazienki, gdy usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę. –powiedział, nie myśląc o tym jak wygląda jego strój.
Drzwi otworzyły się lekko i weszła przez nie Dia.
- Dzień dobry Severusie. – powiedziała ze swoim firmowym uśmiechem, poczym stanęła jak wryta, a uśmiech zaczął znikać.
- Dzień dobry. – odpowiedział sprawdzając czy przypadkiem nic nie wystanie spod ręcznika.
- To bolało. – bardziej stwierdziła niż zapytała ze wzrokiem utkwionym w jego torsie.
- Troszeczkę – skłamał i odetchnął, ponieważ chodziło o coś tak błahego, nie chciał przecież jej za wcześnie uświadamiać.
- Zabiję tego kto to zrobił. – powiedziała z miną niezwykle zaciętą, jak na sześciolatkę.
- Już za późno. – powiedział zgodnie z prawdą.
Uśmiech powrócił na usta Dii, podeszła do Severusa i przytuliła się do jego nogi. A on zauważył jaka jest malutka, mimo tego, że znacznie urosła od sylwestra, sięgała mu ledwie biodra, a usta miała na wysokości… (Nie wróć zły tok myślenia.). Odsunęła się od nie chwilę później i zapytała:
- Zjesz z nami śniadanie, czy wolisz tutaj?
- Zjem z wami. – odpowiedział czochrając lekko jej włosy. – Pozwól jednak, że się ubiorę.
- Do zobaczenia, za chwilę w Sali Balowej. – mówiąc mierzyła go wzrokiem przepowiadającym rychłą śmierć i wyszła.
Snape uśmiechnął się, dziś poraz pierwszy i zaczął się ubierać, by chwilę później już siadać do stołu. Wszyscy, którzy się obudzili po ceremonii siedzieli przy stole, niektórzy zdaje się ocknęli się chwile temu, gdyż nie wyglądali najlepiej. Przysłuchiwał się rozmową, gdy nakładał na talerz pokaźną porcję jajecznicy, nie przepadał za prawdziwym angielskim śniadaniem, z tego co usłyszał większość rozmawiała o Rabastanie. Więc ominęła go rozmowa z Narcyzą na ten temat. Zaczął już jeść, gdy usłyszał, że siedzący obok Lucjusz coś do niego szepce, posłał więc przyjacielowi pytające spojrzenie.
- Pytałem czy już wiesz, że nie jesteś jedynym kandydatem do ręki córki Czarnego Pana. – powiedział niezbyt szczęśliwy musząc powtarzać.
- Tak, Rabastan. Widziałem co się stało na zaprzysiężeniu. – odpowiedział, zastanawiając się czy Lucjusz specjalnie ułożył tak zdanie, by zostawiało niedopowiedzenie.
Na tym rozmowa się zakończyła. Dojadł pośpiesznie śniadanie i pożegnał się z domownikami. Dowiedział się jeszcze od Czarnego Pana, że niedługo zostanie wezwany, by udać się na swoją pierwszą misję i już wracał do Prince Manor, gdzie mieszkał wraz z babcią. Zaraz po powrocie natknął się na nią w widocznie nie najlepszym humorze, kiedy dawała mu reprymendę jej oczy ciskały błyskawice, Severus ze śmiercią w oczach wysłuchał wszystkiego co miał mu do powiedzenia. Przytakując w strategicznych momentach. Gdy w końcu skończyła udał się do swoich pokoi z postanowieniem, że w końcu napisze do Zimosiego z prośbą o praktykę. Jak postanowił tak też zrobił, wysyłając list miał nadzieję, że jego prośba zostanie rozpatrzona pozytywnie.
Wakacje zleciały mu na oczekiwaniu na odpowiedź, miał też kilka misji, które okazały się atakami na mugolskie wioski w trakcie, których poranił kilku mugoli, może nawet kilku z nich zabił. Kilkakrotnie też widział się z Orchidią, lecz były to jedynie przywitania i pożegnania, a bardzo chciał z nią spędzić trochę czasu. Może gdzieś zabrać, nie żeby randka, ale jakieś lody, plac zabaw, cokolwiek. W międzyczasie był też na ślubie Lucjusza i Narcyzy teraz już oboje Malfoy, ślub ten wydawał mu się zwykły, aczkolwiek za bogaty, on wolałby coś skromniejszego.
W końcu 15 sierpnia doczekał się odpowiedzi na swój list. Otwierał list drżącymi dłońmi, musiał przeczytać go kilka razy by dotarło do niego, że odpowiedź jest pozytywna, oraz że praktykę zacznie już w najbliższy weekend. Z wiadomości dowiedział się również, że ma stawiać się w pracowni swojego mistrza w każdy weekend przez najbliższe 5 lat. Gdy powiedział o tym pani Prince poraz pierwszy widział, że ktoś jest z niego dumny. Jego samego też rozpierała duma. Tego samego dnia powiadomił o swoich praktykach Czarnego Pana, który o dziwo pogratulował mu chęci rozwoju.
Tak więc już zaczął odliczać godziny do sobotniego poranka kiedy to postanowił, że aportuje się do Egiptu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz