Dziś rozdział krótszy, głównie opisowy, zawierający niewielką dawkę czarnego humoru. Następny powinien pojawić się w poniedziałek i postaram się uregulować częstotliwość wstawiania rozdziałów do 1 raz na 2-3 dni. Miłego czytania
Po
rewelacjach, które usłyszał długo nie mógł zasnąć. Kręcił się z boku na bok nie
mogąc się pogodzić z tym, że ktoś inny bawi się w układanie jego życia, nawet
jeśli on sam ma podobne plany. Gdy w końcu zasnął śnił koszmary przedstawiające
barbarzyńskie rytuały ślubne. Obudził się zalany potem nie pamiętając jednak
żadnego ze snów. Na dworze ledwie świtało, więc w pokoju, w którym nie było
żadnego źródła światła, oprócz dużego odsłoniętego okna, panował pół mrok, mimo
to zauważył szatę leżącą na fotelu stojącym naprzeciw łoża. Szybko stwierdził,
że po nocy pełnej wrażeń przyda mu się kąpiel, wstał więc, przy pomocy różdżki
zapalił świecę w kinkietach. Zwrócił również uwagę na drzwi, których
wczorajszego wieczora po wejściu do sypialni nie zauważył, podszedł do nich
zastanawiając się czy będzie miał takie szczęście i to będzie osobista
łazienka. Szybko okazało się, że tak. Nie była duża, ale dobrze wyposażona,
właściwie było tam więcej niż mógł potrzebować. Pierwsze co zwróciło jego uwagę
to wanna, w której z powodzeniem zmieściłoby się kilka osób, wielkie lustro,
zajmujące całą ścianę naprzeciw niej i coś co go zdziwiło, czyli dwie umywali.
Przez głowę mu przeleciało, że to komnata dla pary, ale nie wierzył by jego
teściowie myśleli aż tak do przodu. Nie chcąc o tym myśleć odkręcił kurek w
wannie i z kranu poleciała woda, z o zgrozo różanym płynem do kąpieli.
Wyciszając
myśli zaczął się rozbierać, zwrócił uwagę, że ma na sobie szaty śmierciożercy,
które zakładał jakieś 3 dni temu. Zaczął wtedy myśleć czy jego węch się czasem
nie przytępił, bo jeśli tak to nici z jego kariery jako Mistrz Eliksirów. Ale
stwierdził w końcu, że wyczuł płyn różany, który wcale nie ma aż tak
intensywnego zapachu, więc może nie śmierdzi aż tak bardzo. Nagle coś mu
zaczęło nie pasować, poczuł, że podłoga, na której stoi zrobiła się morka.
Spojrzał w lustro wiszące przed nim i zobaczył jak woda w wannie przelewa się,
a sądząc po wielkości kałuży na podłodze dzieje się to już od dłuższego czasu,
złapał za różdżkę, którą zostawił na szafce, w którą wmontowane były umywalki i
machnięciem nią posprzątał podłogę, kolejne machnięcie zakręciło kurek. Kiedy
wchodził do wanny stwierdził, że jego mózg musiał pójść na spacer w tym
momencie, gdyż woda z wanny znów zaczęła się wylewać pod wpływem jego ciężaru. Różdżka
była za daleko by ją sięgnąć, więc pozostała mu magia bezróżdżkowa, nie był
pewien czy mu się uda, do tej pory przesuwał jedynie niewielkie i lekkie
przedmioty, naszczęście udało się i od tego momentu cieszył się już jedynie z
ciepłej wody otulającej jego ciało.
Kiedy woda
zrobiła się już niemal całkiem zimna wyszedł w końcu i uważając by się nie
poślizgnąć ruszył w stronę niskiego stołeczka, na którym leżała sterta
złożonych śnieżnobiałych ręczników. Jednym z nich wytarł się, a drugi owinął
sobie wokół bioder i podążył do sypialni. Ledwo zamknął drzwi do łazienki, gdy
usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę.
–powiedział, nie myśląc o tym jak wygląda jego strój.
Drzwi
otworzyły się lekko i weszła przez nie Dia.
- Dzień
dobry Severusie. – powiedziała ze swoim firmowym uśmiechem, poczym stanęła jak
wryta, a uśmiech zaczął znikać.
- Dzień
dobry. – odpowiedział sprawdzając czy przypadkiem nic nie wystanie spod
ręcznika.
- To
bolało. – bardziej stwierdziła niż zapytała ze wzrokiem utkwionym w jego
torsie.
- Troszeczkę
– skłamał i odetchnął, ponieważ chodziło o coś tak błahego, nie chciał przecież
jej za wcześnie uświadamiać.
- Zabiję
tego kto to zrobił. – powiedziała z miną niezwykle zaciętą, jak na
sześciolatkę.
- Już za
późno. – powiedział zgodnie z prawdą.
Uśmiech
powrócił na usta Dii, podeszła do Severusa i przytuliła się do jego nogi. A on
zauważył jaka jest malutka, mimo tego, że znacznie urosła od sylwestra, sięgała
mu ledwie biodra, a usta miała na wysokości… (Nie wróć zły tok myślenia.).
Odsunęła się od nie chwilę później i zapytała:
- Zjesz z
nami śniadanie, czy wolisz tutaj?
- Zjem z
wami. – odpowiedział czochrając lekko jej włosy. – Pozwól jednak, że się
ubiorę.
- Do
zobaczenia, za chwilę w Sali Balowej. – mówiąc mierzyła go wzrokiem
przepowiadającym rychłą śmierć i wyszła.
Snape
uśmiechnął się, dziś poraz pierwszy i zaczął się ubierać, by chwilę później już
siadać do stołu. Wszyscy, którzy się obudzili po ceremonii siedzieli przy
stole, niektórzy zdaje się ocknęli się chwile temu, gdyż nie wyglądali najlepiej.
Przysłuchiwał się rozmową, gdy nakładał na talerz pokaźną porcję jajecznicy,
nie przepadał za prawdziwym angielskim śniadaniem, z tego co usłyszał większość
rozmawiała o Rabastanie. Więc ominęła go rozmowa z Narcyzą na ten temat. Zaczął
już jeść, gdy usłyszał, że siedzący obok Lucjusz coś do niego szepce, posłał
więc przyjacielowi pytające spojrzenie.
- Pytałem
czy już wiesz, że nie jesteś jedynym kandydatem do ręki córki Czarnego Pana. –
powiedział niezbyt szczęśliwy musząc powtarzać.
- Tak,
Rabastan. Widziałem co się stało na zaprzysiężeniu. – odpowiedział,
zastanawiając się czy Lucjusz specjalnie ułożył tak zdanie, by zostawiało
niedopowiedzenie.
Na tym
rozmowa się zakończyła. Dojadł pośpiesznie śniadanie i pożegnał się z
domownikami. Dowiedział się jeszcze od Czarnego Pana, że niedługo zostanie
wezwany, by udać się na swoją pierwszą misję i już wracał do Prince Manor,
gdzie mieszkał wraz z babcią. Zaraz po powrocie natknął się na nią w widocznie
nie najlepszym humorze, kiedy dawała mu reprymendę jej oczy ciskały błyskawice,
Severus ze śmiercią w oczach wysłuchał wszystkiego co miał mu do powiedzenia.
Przytakując w strategicznych momentach. Gdy w końcu skończyła udał się do
swoich pokoi z postanowieniem, że w końcu napisze do Zimosiego z prośbą o
praktykę. Jak postanowił tak też zrobił, wysyłając list miał nadzieję, że jego
prośba zostanie rozpatrzona pozytywnie.
Wakacje
zleciały mu na oczekiwaniu na odpowiedź, miał też kilka misji, które okazały
się atakami na mugolskie wioski w trakcie, których poranił kilku mugoli, może
nawet kilku z nich zabił. Kilkakrotnie też widział się z Orchidią, lecz były to
jedynie przywitania i pożegnania, a bardzo chciał z nią spędzić trochę czasu.
Może gdzieś zabrać, nie żeby randka, ale jakieś lody, plac zabaw, cokolwiek. W
międzyczasie był też na ślubie Lucjusza i Narcyzy teraz już oboje Malfoy, ślub
ten wydawał mu się zwykły, aczkolwiek za bogaty, on wolałby coś skromniejszego.
W końcu 15
sierpnia doczekał się odpowiedzi na swój list. Otwierał list drżącymi dłońmi,
musiał przeczytać go kilka razy by dotarło do niego, że odpowiedź jest
pozytywna, oraz że praktykę zacznie już w najbliższy weekend. Z wiadomości
dowiedział się również, że ma stawiać się w pracowni swojego mistrza w każdy
weekend przez najbliższe 5 lat. Gdy powiedział o tym pani Prince poraz pierwszy
widział, że ktoś jest z niego dumny. Jego samego też rozpierała duma. Tego
samego dnia powiadomił o swoich praktykach Czarnego Pana, który o dziwo
pogratulował mu chęci rozwoju.
Tak więc
już zaczął odliczać godziny do sobotniego poranka kiedy to postanowił, że
aportuje się do Egiptu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz