środa, 15 kwietnia 2020

Rozdział 6


Ostatnie tygodnie minęły mu szybko, kilka razy dziennie czuł jak po jego ciele rozchodzi się ciepło od medalionu, którego niemal nie ściągał, sam dotykał go bezwiednie za każdym razem kiedy pomyślał o Orchidii. Teraz mieli coś co mimo rozłąki daje im poczucie bliskości. Praktyki z tygodnia na tydzień szły mu coraz lepiej, przyzwyczaił się już do wymagającego nauczyciela. Jego kociołek również coraz rzadziej był czyszczony.
Dziś w końcu był 6 luty, Severus od rana chodził rozanielony. Prezent kupił już tydzień temu. Była to opaska wysadzana szmaragdami, spoczywała ona teraz na atłasowej wyściółce w pudełku, które dostał u jubilera. Czuł, że będzie ona pasowała idealnie. Nie zarabiał dużo, z praktyk wychodziło ledwo 30 galeonów miesięcznie, a innego zarobku nie miał. Odkładał więc na ten prezent od kilku miesięcy, a i tak ledwo starczyło.
Miał na sobie piękną, oczywiście czarną, szatę wyjściową, przypominającą mugolski frak, gdy zegar pokazywał za kwadrans 18, ruszył więc do punktu aportacyjnego i aportował się pod Black Manor.
Wchodząc do sali, w której odbywały się urodziny spodziewał się raczej mnóstwa rozbieganych dzieci, a nie tłumu śmierciożerców, który zastał. Jubilatka chodziła z matką od jednej do drugiej grupy witając gości, a Czarny Pan siedział jak zwykle na swoim tronie, z tą różnicą, że tym razem z młodszą z córek na kolanach. Severus postanowił sam podejść i się przywitać, jednak gdy tylko Bellatriks go zauważyła podeszła i wepchnęła mu dłoń Dii w jego własną i odeszła do Voldemorta nie mówiąc nawet słowa.
- Cieszę się, że jesteś. – usłyszał Dię zaraz po odejściu matki.
- Nawet nie wiesz jak ja się cieszę. – powiedział i dodał po chwili. – Mam tu coś dla Ciebie.
Wyciągnął z kieszeni pudełko i podał dziewczynce. Gdy je otworzyła oczy rozbłysły jej jak gwiazdy, opaska niemal od razu znalazła się na jej głowie. Pasowała idealnie, choć mimo tego, że była szeroka niemal ginęła wśród jej loków. Severus dopiero teraz zdał zauważył, że kolor kamieni z opaski idealnie pokrywa się z kolorem oczu dziewczynki.
- Dziękuję, jest piękna. – powiedziała Dia przytulając się do niego.
- Dla Ciebie wszystko co najpiękniejsze aniołku. – mówiąc to wziął ją na ręce i pocałował w czoło.
Dziewczynka uśmiechając się wtuliła się w niego. Zaraz potem usłyszeli głos Czarnego Pana.
- Witajcie wszyscy. – powiedział wstając. – Jak zapewne wszyscy wiecie zebraliśmy się tu by świętować siódme już urodziny mojej drogiej córki. – mówiąc to spojrzał na Severusa, który nadal trzymał Die na rękach, i zdawało się, że uśmiechnął się przelotnie. – Dziś jednak mamy jeszcze jeden powód do świętowania, - zrobił pauzę, by nadać swoim słowom większy wydźwięk. – otóż wraz z Bellą spodziewamy się kolejnego dziecka.
Po tej wypowiedzi rozległy się oklaski i wiwaty, wszyscy zdawali się cieszyć. Jedynie Snape nie wiedział z czego się tu cieszyć, bo chyba nie z tego, że kolejne niewinne dziecko będzie musiało przejść gehennę z ojcem wariatem, z resztą matka jest nie lepsza.
Dalej przyjęcie toczyło się normalnie, jeśli w ogóle jakaś impreza z Voldemortem mogła być normalna. Jednak Severus zdawał się być szczęśliwy tym, że nie musiał wypuszczać swojego skarbu z ramion.
Całe przedstawienie skończyło się lekko po 11, Severus wrócił do domu. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły zaczął zastanawiać się kiedy znów ujrzy Orchidię. Szybko się okazało, że tym razem szczęście się do niego uśmiechnęło, już tydzień później dowiedział się, że Bellatriks źle znosi ciąże, tym oto sposobem Narcyza, jak matka chrzestna Vivian, została tymczasową opiekunką obu dziewczynek. Takim oto sposobem Severus stał się stałym gościem w Malfoy Manor, pod pretekstem odwiedzin u Lucjusza, spędzał tam każdą chwilę, był gotów nawet na zabawę lalkami byleby spędzać czas z pewną siedmiolatką. Jednak okazało się, że nie jest aż tak źle i jedyne co musiał znosić to dość wątpliwa uprzejmość Abkaxsasa Malfoy’a. Gdyż Dia jak się okazało od lalek woli książki, co akurat Severusa niezmiernie cieszyło. Taka sielanka mijała mu wyjątkowa szybko. Aż do czerwca gdy dostał pierwszą poważną misje, a właściwie adres i życzenia dobrej zabawy.
Wszedł do domu późną nocą, wszyscy domownicy już spali. Tak więc rozpoczął oględziny, szybko znalazł się w salonie gdzie na kominku stały rodzinne zdjęcia. Gdy zobaczył na kilku wizerunek Remusa Lupina aż się uśmiechnął.
- Nadszedł czas zemsty. – rzekł do siebie i roześmiał się jeszcze głośniej.
Wiedział już, że w tym domu mieszka albo sam Lupin, albo jego rodzina. Ruszył po schodach na poszukiwanie sypialni. Szybko znalazł pierwszą, gdy wszedł do środka zobaczył śpiącą młodą dziewczynę, musiała być to Roxan, młodsza siostra wilkołaka. W drugiej sypialni znalazł jego rodziców, trzecia zapewnie należąca do Remusa była pusta.
Rozpoczęła się zabawa, najpierw unieruchomił rodziców by przelewitować ich córkę do sypialni w której jeszcze spali. Obudził ich dopiero krzyk dziewczyny wywołany crucjatusem, który obudził także i ją. Później przerażeni rodzice zmuszeni byli oglądać krwawy spektakl złożony z najobrzydliwszych czarno magicznych klątw, każda stworzona by ranić i zadawać niewyobrażalny ból. Roxan została pocięta, przypalana a na koniec obdarta żywcem ze skóry, sam Snape nie wiedział czy dziewczyna zmarła z bólu, z powodu obniesionych obrażeń czy utraty krwi. Potem nadeszła kolej na matkę, której histeria i płacz doprowadziły Severusa do istnego szału, jej obrażenia były jeszcze gorsze, jeśli w ogóle to było możliwe. Na deser zostawił sobie Lupina seniora, który mimo siwiejących już lekko włosów był istną kopią swojego syna, a właściwie syn był kopią ojca. W tym przypadku zaczął od lekkich klątw tnących zaraz po nich rzucając crucio, by wzmocnić krwawienie. Był w euforii wyobrażając sobie, że torturuje samego Remusa. Agonia tego starszego mężczyzny trwała zdecydowanie najdłużej.
Wychodząc z domu był w takiej ekstazie, że niemal zapomniał wyczarować Mroczny Znak nad domem. Zaczynało już świtać, aportował się więc do Black Manor by złożyć raport swojemu Panu, zastał go w salonie ze szklanką Ognistej Whisky w dłoni, ze skórą jeszcze bledszą niż zazwyczaj. Jak widać ciężarna Bellatriks potrafiła dać w kość nawet Voldemortowi.
- Witaj Severusie. – powiedział niemal od razu gdy ten przekroczył próg pokoju.
- Panie. – rzekł Snape klękając. – przynoszę dobre wieści mój Panie. Wszyscy nie żyją. – gdy to mówił w jego oczach widać było iskierki radości.
- Dobrze się spisałeś, zastanawiałem się czy poradzisz sobie sam. – pochwała w ustach Czarnego Pana brzmiała jakoś dziwnie. – Jednak okazujesz się być niezastąpiony.
- Dziękuje Ci Panie. – powiedział Severus gdy jego Pan przestał mówić.
- Mam dla ciebie jednak kolejne zadanie. Musisz wiedzieć, że może być ono trudniejsze niż wszystkie inne, otóż doszły mnie słuchy, że Slughorn przechodzi na emeryturę. Tak więc stary dureń będzie szukał nowego nauczyciela eliksirów. Twoim zadaniem będzie nim zostać i nie obchodzi mnie jak to zrobisz, musisz tego dokonać. – powiedział obserwując uważnie reakcję Snape’a.
- Tak jest Panie mój.
- Odejdź więc.
Po tych słowach Severus udał się do domu, zaczynał powoli odczuwać zmęczenie gdy adrenalina zaczęła znikać z jego krwioobiegu. Zmywając wcześniej z siebie krew swoich ofiar padł na łóżko od razu zasypiając. Gdy wstał rano w jego głowie pojawił się plan, miał nadzieję, że może uda mu się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, mianowicie spełni polecenie Voldemorta i znajdzie azyl dla siebie i Dii. Po raz pierwszy od dawna zszedł na śniadanie do babki, nie wiedział, że popełnił błąd, którego będzie żałował przez najbliższe kilka dni.
- Dzień dobry. – przywitał się siadając do stołu.
- Jak miło, że zaszczycasz mnie swoją obecnością. – powiedziała staruszka zamiast powitania.
Severus już wtedy przeczuwał, że coś się święci.
- Nie uważasz, że powinieneś się rozejrzeć za jakąś narzeczoną. – wypaliła kobieta, gdy nie usłyszała odpowiedzi na swoją zaczepkę.
- Nie uważam. – odpowiedział krótko Severus, z twarzą czerwoną ze złości.
Nie mógł prężcież powiedzieć babce, że jest bez pamięci zakochany w siedmiolatce, która dodatkowo jest córką najgroźniejszego czarnoksiężnika ostatnich kilku stuleci.
- Ja uważam inaczej, - mówiąc to zmierzyła go wzrokiem. – jesteś już w takim wieku, że powinieneś zacząć myśleć o ustatkowaniu się… - kobieta wyraźnie chciała jeszcze coś dodać, ale wybuch Severusa jej to uniemożliwił.
- Spoiłem się, - zaczął wrzeszczeć. – tak dobrze słyszysz!
Zamarł, gdy zdał sobie sprawę z tego, że za dużo powiedział. Powinien siedzieć cicho, ale jak zwykle jego temperament wziął górę. Wstał więc czym prędzej i opuścił jadalnie, zostawiając tam zdziwioną babkę, zanim ta zaczęła zadawać pytania. Nie chciał się bardziej pogrążyć. Przez następne dni unikał jej jak mógł, jednak czuł, że jest obserwowany na każdym kroku, zapewne przez skrzaty domowe. Trwało by to zapewne o wiele dłużej, gdyby nie to, że w końcu został przyparty do muru i to dosłownie, stał przy ścianie z różdżką babki przy gardle. Wiedział, że z tą kobietą nie ma przelewek, musiał więc odpowiedzieć na każde pytanie.
- Kto to jest? – zaczęła.
- Ale kto? – próbował grać Greka, ale gdy różdżka wbiła się głośniej odpowiedział zgodnie z prawdą. – Orchidia Black. – nie spojrzał jej jednak w oczy, ale i tak czuł spojrzenie, którym go obdarzyła.
- To jest dziecko. – powiedziała spokojnie, jakby z niedowierzaniem. – Dodatkowo dziecko pary wariatów, którzy powinni siedzieć w Azkabanie. – mimo wiary w czystość krwi pani Prince nie była zwolenniczką poczynań Voldemorta. – Gorzej być nie mogło. Nie dość, że bierzesz czynny udział w tym jego kółku wzajemnej adoracji to jesz…
- Skąd…
- Skąd wiem, tak. Naprawdę myślałeś, że mieszkając w moim domu ukryjesz to coś na swoim ramieniu, a może, że nie dowiem się gdzie znikasz po nocach. Może jestem stara, ale nie głupia.
Severus spuścił głowę nie wiedząc co ma powiedzieć, a babka odeszła od niego kręcąc jedynie głową w wyrazie dezaprobaty.
Dwa następne tygodnie minęły niezwykle cicho, Snape nie wymienił z babką nawet jednego słowa, on nie wiedział co ma powiedzieć. Nie zamierzał przecież przepraszać za coś co stało się nie do końca zgodnie z jego wolą. Tego przecież nie dało się zerwać za silne zaklęcia były używane w trakcie rytuału.
Było już po końcu roku szkolnego, emerytura Slughorna została więc już ogłoszona. Tak więc Severus postanowił wysłać do Dumledora sowę z prośbą o posadę nauczyciela eliksirów. Odpowiedź z zaproszeniem na rozmowę o pracę przyszła już następnego dnia, była dość krótka:
Piątek, 15
W piątek więc Severus aportował się przed bramy Hogwartu, gdzie czekał już na niego woźny. Filch jak zwykle był nie w humorze, otworzył jedynie bramę i poprowadził go bez słowa do gabinetu Dyrektora. Gdy wchodził do środka właśnie wybiła 15.
- Witaj Severusie, - powiedział Dyrektor wstając z wyciągniętą dłonią. – cieszę się, że już jesteś.
- Dzień dobry Dumbledor. – mówiąc uścisnął wyciągniętą dłoń.
- Jaki jest powód twojej chęci podjęcia pracy tutaj? – przeszedł od razu do konkretów starszy mężczyzna.
- Chciałbym się usamodzielnić. – postanowił zaryzykować i zacząć od kłamstwa.
- Jesteś pewien, że to jest powód? – pytając złapał Snape’a za lewe ramię i podwinął rękaw. – Czy może to jest jednak powodem?
- Ma profesor rację Czarny Pan kazał mi tu przyjść. – tym razem mówił prawdę.
- Voldemort chłopcze, nie bój się tego imienia. A teraz kontynuuj, wysłucham Cię.
- Ale… ale widzę też w tym szansę dla siebie, boje się o swoje życie służąc mu, - tym razem była to pół prawda, ale wiedząc, że Dumbledor lubi łzawe historie dodał jeszcze. – nie tylko o swoje życie.
- Czyje jeszcze życie może być zagrożone? – widząc, że zaintrygował Dyrektora mówił dalej.
- Orchidia, córka Voldemorta… - wzdrygnął się mówiąc to. – ja spoiłem się z nią, on każe ją za wszystko to co jego zdaniem zrobię źle. – skończył jednym tchem dla lepszego efektu.
- Rozumiem chłopcze, dostaniesz tą pracę. Nie mogę jednak zapewnić schronienia temu dziecku, przynajmniej dopóki nie rozpocznie tu nauki. Pomogę jednak Ci ją chronić. – zapewnił w końcu.
Severus skinął jedynie głową, ciesząc się jednak w duchu z głupoty starca.
- Przybędziesz do szkoły w ostatni tydzień sierpnia, myślę też, że oprócz posady nauczyciela zostaniesz opiekunem Slyterinu.
- Oczywiście, dziękuje Dumbledor.
Na tym rozmowa się zakończyła, jeszcze tego samego dnia zjawił się u Czarnego Pana by zdać mu raport. Voldemort tak ucieszył się z przebiegu rozmowy, przynajmniej części, którą poznał, że od razu przekazał Severusowi jego prawdziwe zadanie. Miał zostać szpiegiem.

2 komentarze:

  1. Poczynania Severusa przerażają... Rozumiałam poprzednią sytuację z ojcem który był winny, ale takie tortury i to kogoś kto nic mu nie zrobił? Brr!
    Cały czas zastanawia mnie relacja Dii ze Snapem. W sensie, niby przyszła żona ale to uczucie bardziej rodzicielskie, jestem ciekawa jego przemian wraz z jej wiekiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miały przerażać, chce trochę zrobić człowieka o dwóch twarzach.
      Co do Dii i Serva ciężko zrobić relację romantyczną z siedmiolatką, akurat on tu nie będzie pedofilem, ale cii...

      Usuń