Ostatnie
tygodnie minęły mu szybko, kilka razy dziennie czuł jak po jego ciele rozchodzi
się ciepło od medalionu, którego niemal nie ściągał, sam dotykał go bezwiednie
za każdym razem kiedy pomyślał o Orchidii. Teraz mieli coś co mimo rozłąki daje
im poczucie bliskości. Praktyki z tygodnia na tydzień szły mu coraz lepiej,
przyzwyczaił się już do wymagającego nauczyciela. Jego kociołek również coraz
rzadziej był czyszczony.
Dziś w
końcu był 6 luty, Severus od rana chodził rozanielony. Prezent kupił już tydzień
temu. Była to opaska wysadzana szmaragdami, spoczywała ona teraz na atłasowej
wyściółce w pudełku, które dostał u jubilera. Czuł, że będzie ona pasowała
idealnie. Nie zarabiał dużo, z praktyk wychodziło ledwo 30 galeonów
miesięcznie, a innego zarobku nie miał. Odkładał więc na ten prezent od kilku
miesięcy, a i tak ledwo starczyło.
Wchodząc
do sali, w której odbywały się urodziny spodziewał się raczej mnóstwa
rozbieganych dzieci, a nie tłumu śmierciożerców, który zastał. Jubilatka
chodziła z matką od jednej do drugiej grupy witając gości, a Czarny Pan
siedział jak zwykle na swoim tronie, z tą różnicą, że tym razem z młodszą z
córek na kolanach. Severus postanowił sam podejść i się przywitać, jednak gdy
tylko Bellatriks go zauważyła podeszła i wepchnęła mu dłoń Dii w jego własną i
odeszła do Voldemorta nie mówiąc nawet słowa.
- Cieszę
się, że jesteś. – usłyszał Dię zaraz po odejściu matki.
- Nawet
nie wiesz jak ja się cieszę. – powiedział i dodał po chwili. – Mam tu coś dla Ciebie.
Wyciągnął
z kieszeni pudełko i podał dziewczynce. Gdy je otworzyła oczy rozbłysły jej jak
gwiazdy, opaska niemal od razu znalazła się na jej głowie. Pasowała idealnie,
choć mimo tego, że była szeroka niemal ginęła wśród jej loków. Severus dopiero
teraz zdał zauważył, że kolor kamieni z opaski idealnie pokrywa się z kolorem
oczu dziewczynki.
-
Dziękuję, jest piękna. – powiedziała Dia przytulając się do niego.
- Dla
Ciebie wszystko co najpiękniejsze aniołku. – mówiąc to wziął ją na ręce i
pocałował w czoło.
Dziewczynka
uśmiechając się wtuliła się w niego. Zaraz potem usłyszeli głos Czarnego Pana.
- Witajcie
wszyscy. – powiedział wstając. – Jak zapewne wszyscy wiecie zebraliśmy się tu
by świętować siódme już urodziny mojej drogiej córki. – mówiąc to spojrzał na
Severusa, który nadal trzymał Die na rękach, i zdawało się, że uśmiechnął się
przelotnie. – Dziś jednak mamy jeszcze jeden powód do świętowania, - zrobił
pauzę, by nadać swoim słowom większy wydźwięk. – otóż wraz z Bellą spodziewamy
się kolejnego dziecka.
Po tej
wypowiedzi rozległy się oklaski i wiwaty, wszyscy zdawali się cieszyć. Jedynie
Snape nie wiedział z czego się tu cieszyć, bo chyba nie z tego, że kolejne
niewinne dziecko będzie musiało przejść gehennę z ojcem wariatem, z resztą
matka jest nie lepsza.
Dalej
przyjęcie toczyło się normalnie, jeśli w ogóle jakaś impreza z Voldemortem
mogła być normalna. Jednak Severus zdawał się być szczęśliwy tym, że nie musiał
wypuszczać swojego skarbu z ramion.
Całe
przedstawienie skończyło się lekko po 11, Severus wrócił do domu. Gdy tylko
drzwi się za nim zamknęły zaczął zastanawiać się kiedy znów ujrzy Orchidię.
Szybko się okazało, że tym razem szczęście się do niego uśmiechnęło, już
tydzień później dowiedział się, że Bellatriks źle znosi ciąże, tym oto sposobem
Narcyza, jak matka chrzestna Vivian, została tymczasową opiekunką obu
dziewczynek. Takim oto sposobem Severus stał się stałym gościem w Malfoy Manor,
pod pretekstem odwiedzin u Lucjusza, spędzał tam każdą chwilę, był gotów nawet
na zabawę lalkami byleby spędzać czas z pewną siedmiolatką. Jednak okazało się,
że nie jest aż tak źle i jedyne co musiał znosić to dość wątpliwa uprzejmość
Abkaxsasa Malfoy’a. Gdyż Dia jak się okazało od lalek woli książki, co akurat
Severusa niezmiernie cieszyło. Taka sielanka mijała mu wyjątkowa szybko. Aż do
czerwca gdy dostał pierwszą poważną misje, a właściwie adres i życzenia dobrej
zabawy.
Wszedł do
domu późną nocą, wszyscy domownicy już spali. Tak więc rozpoczął oględziny,
szybko znalazł się w salonie gdzie na kominku stały rodzinne zdjęcia. Gdy
zobaczył na kilku wizerunek Remusa Lupina aż się uśmiechnął.
- Nadszedł
czas zemsty. – rzekł do siebie i roześmiał się jeszcze głośniej.
Wiedział
już, że w tym domu mieszka albo sam Lupin, albo jego rodzina. Ruszył po
schodach na poszukiwanie sypialni. Szybko znalazł pierwszą, gdy wszedł do
środka zobaczył śpiącą młodą dziewczynę, musiała być to Roxan, młodsza siostra
wilkołaka. W drugiej sypialni znalazł jego rodziców, trzecia zapewnie należąca
do Remusa była pusta.
Rozpoczęła
się zabawa, najpierw unieruchomił rodziców by przelewitować ich córkę do
sypialni w której jeszcze spali. Obudził ich dopiero krzyk dziewczyny wywołany
crucjatusem, który obudził także i ją. Później przerażeni rodzice zmuszeni byli
oglądać krwawy spektakl złożony z najobrzydliwszych czarno magicznych klątw,
każda stworzona by ranić i zadawać niewyobrażalny ból. Roxan została pocięta,
przypalana a na koniec obdarta żywcem ze skóry, sam Snape nie wiedział czy
dziewczyna zmarła z bólu, z powodu obniesionych obrażeń czy utraty krwi. Potem
nadeszła kolej na matkę, której histeria i płacz doprowadziły Severusa do
istnego szału, jej obrażenia były jeszcze gorsze, jeśli w ogóle to było
możliwe. Na deser zostawił sobie Lupina seniora, który mimo siwiejących już
lekko włosów był istną kopią swojego syna, a właściwie syn był kopią ojca. W
tym przypadku zaczął od lekkich klątw tnących zaraz po nich rzucając crucio, by
wzmocnić krwawienie. Był w euforii wyobrażając sobie, że torturuje samego
Remusa. Agonia tego starszego mężczyzny trwała zdecydowanie najdłużej.
Wychodząc
z domu był w takiej ekstazie, że niemal zapomniał wyczarować Mroczny Znak nad
domem. Zaczynało już świtać, aportował się więc do Black Manor by złożyć raport
swojemu Panu, zastał go w salonie ze szklanką Ognistej Whisky w dłoni, ze skórą
jeszcze bledszą niż zazwyczaj. Jak widać ciężarna Bellatriks potrafiła dać w
kość nawet Voldemortowi.
- Witaj
Severusie. – powiedział niemal od razu gdy ten przekroczył próg pokoju.
- Panie. –
rzekł Snape klękając. – przynoszę dobre wieści mój Panie. Wszyscy nie żyją. –
gdy to mówił w jego oczach widać było iskierki radości.
- Dobrze
się spisałeś, zastanawiałem się czy poradzisz sobie sam. – pochwała w ustach
Czarnego Pana brzmiała jakoś dziwnie. – Jednak okazujesz się być niezastąpiony.
- Dziękuje
Ci Panie. – powiedział Severus gdy jego Pan przestał mówić.
- Mam dla
ciebie jednak kolejne zadanie. Musisz wiedzieć, że może być ono trudniejsze niż
wszystkie inne, otóż doszły mnie słuchy, że Slughorn przechodzi na emeryturę.
Tak więc stary dureń będzie szukał nowego nauczyciela eliksirów. Twoim zadaniem
będzie nim zostać i nie obchodzi mnie jak to zrobisz, musisz tego dokonać. –
powiedział obserwując uważnie reakcję Snape’a.
- Tak jest
Panie mój.
- Odejdź
więc.
Po tych
słowach Severus udał się do domu, zaczynał powoli odczuwać zmęczenie gdy
adrenalina zaczęła znikać z jego krwioobiegu. Zmywając wcześniej z siebie krew
swoich ofiar padł na łóżko od razu zasypiając. Gdy wstał rano w jego głowie
pojawił się plan, miał nadzieję, że może uda mu się upiec dwie pieczenie na
jednym ogniu, mianowicie spełni polecenie Voldemorta i znajdzie azyl dla siebie
i Dii. Po raz pierwszy od dawna zszedł na śniadanie do babki, nie wiedział, że
popełnił błąd, którego będzie żałował przez najbliższe kilka dni.
- Dzień
dobry. – przywitał się siadając do stołu.
- Jak
miło, że zaszczycasz mnie swoją obecnością. – powiedziała staruszka zamiast
powitania.
Severus
już wtedy przeczuwał, że coś się święci.
- Nie
uważasz, że powinieneś się rozejrzeć za jakąś narzeczoną. – wypaliła kobieta,
gdy nie usłyszała odpowiedzi na swoją zaczepkę.
- Nie
uważam. – odpowiedział krótko Severus, z twarzą czerwoną ze złości.
Nie mógł
prężcież powiedzieć babce, że jest bez pamięci zakochany w siedmiolatce, która
dodatkowo jest córką najgroźniejszego czarnoksiężnika ostatnich kilku stuleci.
- Ja
uważam inaczej, - mówiąc to zmierzyła go wzrokiem. – jesteś już w takim wieku,
że powinieneś zacząć myśleć o ustatkowaniu się… - kobieta wyraźnie chciała
jeszcze coś dodać, ale wybuch Severusa jej to uniemożliwił.
- Spoiłem
się, - zaczął wrzeszczeć. – tak dobrze słyszysz!
Zamarł,
gdy zdał sobie sprawę z tego, że za dużo powiedział. Powinien siedzieć cicho,
ale jak zwykle jego temperament wziął górę. Wstał więc czym prędzej i opuścił
jadalnie, zostawiając tam zdziwioną babkę, zanim ta zaczęła zadawać pytania.
Nie chciał się bardziej pogrążyć. Przez następne dni unikał jej jak mógł,
jednak czuł, że jest obserwowany na każdym kroku, zapewne przez skrzaty domowe.
Trwało by to zapewne o wiele dłużej, gdyby nie to, że w końcu został przyparty
do muru i to dosłownie, stał przy ścianie z różdżką babki przy gardle.
Wiedział, że z tą kobietą nie ma przelewek, musiał więc odpowiedzieć na każde
pytanie.
- Kto to
jest? – zaczęła.
- Ale kto?
– próbował grać Greka, ale gdy różdżka wbiła się głośniej odpowiedział zgodnie
z prawdą. – Orchidia Black. – nie spojrzał jej jednak w oczy, ale i tak czuł
spojrzenie, którym go obdarzyła.
- To jest
dziecko. – powiedziała spokojnie, jakby z niedowierzaniem. – Dodatkowo dziecko
pary wariatów, którzy powinni siedzieć w Azkabanie. – mimo wiary w czystość
krwi pani Prince nie była zwolenniczką poczynań Voldemorta. – Gorzej być nie
mogło. Nie dość, że bierzesz czynny udział w tym jego kółku wzajemnej adoracji
to jesz…
- Skąd…
- Skąd
wiem, tak. Naprawdę myślałeś, że mieszkając w moim domu ukryjesz to coś na
swoim ramieniu, a może, że nie dowiem się gdzie znikasz po nocach. Może jestem
stara, ale nie głupia.
Severus
spuścił głowę nie wiedząc co ma powiedzieć, a babka odeszła od niego kręcąc
jedynie głową w wyrazie dezaprobaty.
Dwa
następne tygodnie minęły niezwykle cicho, Snape nie wymienił z babką nawet
jednego słowa, on nie wiedział co ma powiedzieć. Nie zamierzał przecież
przepraszać za coś co stało się nie do końca zgodnie z jego wolą. Tego przecież
nie dało się zerwać za silne zaklęcia były używane w trakcie rytuału.
Było już
po końcu roku szkolnego, emerytura Slughorna została więc już ogłoszona. Tak
więc Severus postanowił wysłać do Dumledora sowę z prośbą o posadę nauczyciela
eliksirów. Odpowiedź z zaproszeniem na rozmowę o pracę przyszła już następnego
dnia, była dość krótka:
Piątek, 15
W piątek
więc Severus aportował się przed bramy Hogwartu, gdzie czekał już na niego
woźny. Filch jak zwykle był nie w humorze, otworzył jedynie bramę i poprowadził
go bez słowa do gabinetu Dyrektora. Gdy wchodził do środka właśnie wybiła 15.
- Witaj
Severusie, - powiedział Dyrektor wstając z wyciągniętą dłonią. – cieszę się, że
już jesteś.
- Dzień
dobry Dumbledor. – mówiąc uścisnął wyciągniętą dłoń.
- Jaki
jest powód twojej chęci podjęcia pracy tutaj? – przeszedł od razu do konkretów
starszy mężczyzna.
-
Chciałbym się usamodzielnić. – postanowił zaryzykować i zacząć od kłamstwa.
- Jesteś
pewien, że to jest powód? – pytając złapał Snape’a za lewe ramię i podwinął
rękaw. – Czy może to jest jednak powodem?
- Ma
profesor rację Czarny Pan kazał mi tu przyjść. – tym razem mówił prawdę.
-
Voldemort chłopcze, nie bój się tego imienia. A teraz kontynuuj, wysłucham Cię.
- Ale… ale
widzę też w tym szansę dla siebie, boje się o swoje życie służąc mu, - tym
razem była to pół prawda, ale wiedząc, że Dumbledor lubi łzawe historie dodał
jeszcze. – nie tylko o swoje życie.
- Czyje
jeszcze życie może być zagrożone? – widząc, że zaintrygował Dyrektora mówił
dalej.
-
Orchidia, córka Voldemorta… - wzdrygnął się mówiąc to. – ja spoiłem się z nią,
on każe ją za wszystko to co jego zdaniem zrobię źle. – skończył jednym tchem
dla lepszego efektu.
- Rozumiem
chłopcze, dostaniesz tą pracę. Nie mogę jednak zapewnić schronienia temu
dziecku, przynajmniej dopóki nie rozpocznie tu nauki. Pomogę jednak Ci ją
chronić. – zapewnił w końcu.
Severus
skinął jedynie głową, ciesząc się jednak w duchu z głupoty starca.
-
Przybędziesz do szkoły w ostatni tydzień sierpnia, myślę też, że oprócz posady
nauczyciela zostaniesz opiekunem Slyterinu.
-
Oczywiście, dziękuje Dumbledor.
Na tym
rozmowa się zakończyła, jeszcze tego samego dnia zjawił się u Czarnego Pana by
zdać mu raport. Voldemort tak ucieszył się z przebiegu rozmowy, przynajmniej
części, którą poznał, że od razu przekazał Severusowi jego prawdziwe zadanie.
Miał zostać szpiegiem.
Poczynania Severusa przerażają... Rozumiałam poprzednią sytuację z ojcem który był winny, ale takie tortury i to kogoś kto nic mu nie zrobił? Brr!
OdpowiedzUsuńCały czas zastanawia mnie relacja Dii ze Snapem. W sensie, niby przyszła żona ale to uczucie bardziej rodzicielskie, jestem ciekawa jego przemian wraz z jej wiekiem ;)
Miały przerażać, chce trochę zrobić człowieka o dwóch twarzach.
UsuńCo do Dii i Serva ciężko zrobić relację romantyczną z siedmiolatką, akurat on tu nie będzie pedofilem, ale cii...