niedziela, 19 kwietnia 2020

Rozdział 8


UWAGA!
Rozdział zawiera dużą dawkę słodyczy, czytasz na własną odpowiedzialność. Złe przyswajanie nadmiernej ilości słodyczy może skutkować chorobą psychiczna oraz bólami głowy.
A teraz na poważnie, przepraszam za krótszy rozdział, jednak staram się nadążać z wyznaczonym czasem na publikację kolejnych, co okazuje się być trudne. Bardzo staram się, żeby rozdziały nie były monotonne i mimo braku OGNISTEGO ROMANSU coś się w nich działo. Wielkimi krokami zbliżamy się do początku akcji zawartej w kanonie. Liczę na wasze komentarze. <3








W końcu nadszedł grudzień i wielkimi krokami zbliżała się przerwa świąteczna. Przez cały czas rozmowa z Voldemortem nie dawała Severusowi spokoju, zaczął nawet przyglądać się Dyrektorowi, szukać uczniów, z którymi ma on bliższe stosunki niż wydawać by się mogło, że powinien. Choć z jednej strony nie mógł uwierzyć w słowa Marvolo, jemu też Dumbledore wydał się dziwny podczas rozmowy po śmierci jego ojca. Z drugiej strony jednak mówi się przecież, że alkohol rozwiązuje język, a nie problemy. Nie wiedział co o tym myśleć, jednak widział trzy opcje, albo Dyrektor zaprzestał „działalności”, albo dobrze się ukrywa, albo nigdy nic takiego się nie wydarzyło. Skrycie miał nadzieję na to ostatnie. Aczkolwiek mając w pamięci groźbę Voldemorta bardziej skłaniał się do pierwszych dwóch opcji. Co szczerze mówiąc załamywało go, nie mógł na tego czarodzieja patrzeć tak jak kiedyś, to jest jak na wiecznie wesołego wujka/dziadka, zawsze służącego dobrą radą i wsparciem, bo z jakiego domu byś nie pochodził, każdy miał o Albusie Dumbledore właśnie takie zdanie.
W końcu nastał ranek 23 grudnia, to właśnie dziś wszyscy uczniowie zaraz po śniadaniu mieli udać się do domów na przerwę świąteczną, on też miał plany na te święta. Już tydzień temu dostał zaproszenie do Black Manor, obawiał się coprawda wspólnych świąt z Czarnym Panem u boku, jakoś nie mógł wyobrazić sobie Voldemorta śpiewającego kolędy, nie miał jednak ochoty zostać na święta w zamku, ani na spędzenie ich wraz z babcią, nadal unikał tej kobiety po ostatnim przesłuchaniu, które mu urządziła, oraz po jego małym wybuchu, który był jego następstwem. Tak więc spakował kilka potrzebnych rzeczy do kufra i udał się na śniadanie. By potem wsiąść do pociągu, który miał zabrać jego, kilku innych nauczycieli i większość uczniów do domów.
Gdy pojawił się w końcu przed rezydencją Blacków uderzyła go wszechogarniająca cisza, mimo tego że w domu mieszkały dzieci, śnieg który pokrywał ogród zdawał się nietknięty. Cały dwór wyglądałby na opuszczony, gdyby nie to, że wszystkie alejki były odśnieżone, a fasada budynku była zadbana, zapewne uznałby, że trafił pod zły adres.
Kiedy wszedł do domu wrażenie to się spotęgowało, wszędzie było cicho, za cicho. Cisza ta uderzała niczym obuch w jego przyzwyczajone już do szkolnego harmidru uszy. Spodziewał się przecież nawet tutaj przedświątecznych przygotowań, hałasu, śmiechów, mnóstwa ozdób, zapachów świątecznych potraw i całej reszty wiążącej się z tradycjami świątecznymi. Tymczasem nie było tu nic poza głuchą ciszą.
Stał on pośrodku holu rozglądając się i nasłuchując najmniejszych choćby oznak życia. Nagle usłyszał tupot stóp, nim jednak zlokalizował osobę, która najwyraźniej spieszyła się, zalała go istna powódź słów:
- Cieszę się, że już jesteś. – od tego się zaczęło. – Taty nie ma, musiał iść na jakąś ważną misję, mama jest z Cyssią, nie uwierzysz będzie miała dzidziusia, będzie prawie w wieku Hermi i pewnie pójdą razem do szkoły. Szkoda, że ja nie będę miała tam nikogo kogo będę znać, w swoim wieku. – mała mówiła jednym tchem, Severus zaczął się zastanawiać na jak długo starczy jej jeszcze powietrza, gdy usłyszał jak przerywa na chwilę i wciąga łapczywie powietrze, by zaraz potem znów zacząć wylewać potoki słów. – Ale pewnie nie będzie tak źle, przecież będzie tam TY! Wujek poszedł wybrać drzewko, żeby było najładniejsze. Mama powiedział, że w tym roku będę mogła pomóc przy ubieraniu. Dołączysz się? A Cyssia mówi, że Hermi wygląda dokładnie tak samo jak ja jak byłam mała, ale ja już nie jestem mała. Ale ona ma inne oczy niż ja, ale i tak nie chce żeby wyglądała jak ja. Chcę być jedyna w swoim rodzaju. Myślisz, że da się coś z tym zrobić?
Starał się ukryć śmiech po ostatniej wypowiedzi Dii, nie zauważając, że mała, nie ona jest duża, skończyła najwyraźniej szczebiotać i stała z wyciągniętymi rączkami. Zreflektował się szybko i wziął ją na ręce, przyciskając do swojej piersi, okręcił się kilka razy wokół własnej osi, a dziewczynka najwyraźniej zachwycona obrotem spraw przylgnęła do niego i śmiała się perliście. Zaczął zastanawiać się kiedy jego aniołek zrobił się tak gadatliwy. Chwilę później poczuł, że zaczyna mu się kołować w głowie postawił więc dziewczynkę na podłodze, a ta mało myśląc złapała go za dłoń i bez słowa pociągnęła po schodach na górę. On sam zauważył jedynie, że nie idą w stronę jego ani jej komnaty, zastanawiał się właśnie jak to możliwe, że ta mała istotka tak sprawnie porusza się po tym wielkim dworze najwyraźniej znając każdy jego kont.
Otworzyła przed nimi wspaniale rzeźbione drzwi z ciemnego dębu, gdy tylko przeszedł przez próg zauważył, że właśnie przeszedł przez próg salonu, w którym kilka miesięcy wcześniej siedział wraz z Voldemortem.  Wspomnienia z tamtej nocy, które udało mu się wyprzeć z pamięci przez tą krótką chwilę z Orchidią, wróciły do niego, zalewając jego umysł. Mechanicznie kiwnął głową na przywitanie Narcyzie i Bellatriks, które szczebiotały jak nastolatki nie zwracając większej uwagi na nowoprzybyłego gościa. Jego wzrok szybko spoczął na Rabastanie, który siedział na podłodze wraz w Vivian i bawił się lalkami. W tym momencie zaczął się cieszyć, że jego oczko w głowie ceni bardziej wyszukane rozrywki. Zupełnie nie widział siebie na miejscu kolegi.
- Witaj. – odezwał się poraz pierwszy Severus, witając się jednocześnie z młodszym z braci Lestrange.
Ten oderwał na moment wzrok od dziewczynki i z rozanieloną miną, odpowiedział na przywitanie. Zaczął zastanawiać się czy on wygląda tak samo w towarzystwie Orchidii, gdy zauważył, że wspomniana dziewczynka zniknęła z jego pola widzenia. Rozglądał się po pomieszczeniu czując już lekki niepokój, kiedy jego zguba weszła przez drzwi, zapewne prowadzące do gabinetu, trzymając w rękach wyjątkowo grubą książkę.
- Poczytasz mi? – zapytała z błagalnym wzrokiem.
- Oczywiście. –nie mógł jej odmówić, była przecież dla niego najważniejsza.
Przejął opasłe tomiszcze i zaczął rozglądać się za dogodnym miejscem, gdy przed jego nosem przeleciała wielka poducha i wylądowała w koncie pokoju, zaraz za nią znalazła się tam następna. Szybko zdał sobie sprawę z tego, że sprawcą tej lewitacji jest nie kto inny jak Dia.
Magia bezróżdżkowa zazwyczaj u dzieci w tym wieku już powoli zanika. Chyba będę musiał spędzać z nią więcej czasu, coraz bardziej mnie zaskakuje. – myślał podążając w stronę owych poduszek.
Gdy usiadł wygodnie jego wzrok w końcu spoczął na trzymanej przez niego książce, po przeczytaniu tytułu „Najczarniejsza Magia i jej zastosowanie” jakoś nie chciało mu się wierzyć, że jest to odpowiednia lektura dla dziecka na przed świąteczne popołudnie. Nie skomentował jednak tego, zabrał się za czytanie, w trakcie którego Dia wtulała się w niego, utrudniając mu nieco przewracanie stron.
Tą sielankę przerwał Lucjusz wchodząc do salonu, z daleka czuć było zapach lasu, którym przesiąknęło jego ubranie, a w jego blond włosach dało się zauważyć liczne sosnowe igły.
- Chodźcie wszyscy ubierać drzewko! – wykrzyczał zamiast powitania.
- Ciszej, dziecko śpi. – powiedziała Bella ciskając niemal piorunami. – Jak obudzisz będziesz usypiał. –zagroziła.
- Przyda mu się wprawa. – odparowała Narcyza śmiejąc się z miny męża. Dla nikogo nie było tajemnicą, że Lucjusz Malfoy delikatnie mówiąc nie przepada za dziećmi.
Niemal wszyscy ruszyli za Lucjuszem do jadalni gdzie stała choinka. Drzewko jak to powiedział było ogromnym niedopowiedzeniem, gdyż owe drzewko było wielkie, sięgało niemal sufitu. Wokoło drzewiska stały porozstawiane, zapewne przez skrzaty, pudła w środku, których były ozdoby. Nie takie zwykłe jak mają mugole, tylko magiczne miedzy innymi aniołki machające skrzydłami i niewypalające się świece.
Severus nigdy by nie pomyślał, że będzie się tak dobrze bawił ubierając choinkę, w końcu nigdy przedtem nie miał prawdziwych świąt. Chociaż nie był do końca pewny czy właśnie tak powinny wyglądać normalne święta w domu czarodziei. Gdy w końcu skończyli każdy rozszedł się w swoja stronę. On poszedł wraz z Narcyzą, która szła położyć Dię do łóżka. Sam też czuł zmęczenie, wziął więc jedynie szybki prysznic w swojej osobistej łazience i poszedł spać.
Obudził się gdy poczuł jak ktoś rozpycha się obok niego, niechętnie otworzył oczy i spojrzał w miejsce gdzie wyczuł intruza. Szybko spostrzegł, że owym intruzem jest Dia, która musiała tu być od dłuższego czasu, gdyż smacznie spała. Nie wiele myśląc przygarnął dziewczynkę do siebie, a ona od razu wtuliła się w niego. Niemal od razu zasnął.
Ponownie obudziło go tym razem miłe uczucie dotyku bliskiej osoby, dotykiem tym było lekkie gładzenie jego klatki piersiowej. Rozkoszował się tą chwilą nie otwierając oczu do momentu gdy poczuł szarpnięcie zwiastujące wyrwanie włosa. Nie spodobało mu się to, nie miał może bujnie owłosionej klaty, ale kilka włosków tam było i tam miało zostać. Wyrwanie kolejnego włosa wybudziło go zupełnie, otworzył oczy w momencie gdy dziewczynka zabierała się za wyrwanie kolejnego włoska.
- Zostaw – powiedział posyłając jej karcące spojrzenie.
Dziewczynka oblała się rumieńcem i uciekła wzrokiem, jednocześnie zabierając dłoń z klatki Severusa. Snape właśnie odkrył, że nie potrafi długo złościć się na tę małą istotkę. Z chwilą zabrania przez nią dłoni zaczął tęsknić, więc nim zdążyła wyplątać się z pościeli i wyjść, przytulił ją i ułożył sobie na torsie. Zobaczył uśmiech, który zaczął wypływać na wargi dziewczynki i sam zaczął się uśmiechać.
Mogłoby być tak już zawsze. – myślał gładząc jednocześnie plecy Dii.
Orchidia uniosła się na łokciach i spojrzała mu w oczy.
- Przepraszam – powiedziała i pocałowała go w nos.
Nienawidził tej części swojej twarzy, jednak mimo tego w tej chwili po jego ciele rozlało się rozkoszne ciepło. Upajał się chwilą wiedząc, że nie może ona trwać wiecznie.
Spędziliby tak pewnie cały dzień, ale kiedyś trzeba było wstać i pokazać się światu. Cały dzień minął spokojnie, tak naprawdę jak całe święta. Każdej nocy Severus czuł jak Dia wślizguje się do jego łóżka i każdej nocy tulił ją do siebie. Jedyną przerwą okazał się być weekend kiedy to Severus miał praktyki, lecz po dwóch dniach wszystko wróciło do nowej normy, która dla Snape’a okazała się zaskakująco przyjemna. Do tego stopnia, że gdy obudził się drugiego dnia nowego roku ciężko było mu się pogodzić z tym, że już dzisiaj musi wrócić do szkoły i swoich obowiązków.
Dni po powrocie stały się szare, starał się nie myśleć o tym jak bardzo brakuje mu ich wspólnych poranków. Każdy dzień wydawał być się taki sam, choć każdy przybliżał go do urodzin Dii, na których to planował pojawić się choć na chwilę i tylko po to by dostarczyć prezent. Na swoje własne dostał on niej książkę i to nie byle jaką. „Najrzadsze składniki eliksirów i ich pozyskiwanie” były niemal nie do zdobycia. Za to on poszedł na łatwiznę i kupił kolejną opaskę wysadzaną jakimiś klejnotami, których nazwy nawet nie pamiętał, ale nie obchodziło go to, grunt, że była ładna. Jak planował tak zrobił, smuciło go jednak, że nie mógł zostać dłużej, przecież jego księżniczka miała już 8 lat.

2 komentarze:

  1. Chciałabym zobaczyć, Lucjusza podczas ubierania choinki a Twoja wizja Voldemorta śpiewającego kolędy już w ogóle wygrała ;d
    Cały czas intryguje mnie postać babki Snape'a, po której stronie ona stoi i kim jest?
    Jak coś u mnie też nowa notka, zapraszam ;)
    https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki <3
      Babka Snape'e jest takim trochę jego głosem rozsądku, a przynajmniej będzie za jakiś czas. W sumie to ta postać była mi potrzebna do dwóch wątków, jeden już wydzielicie, a na drugi trzeba jeszcze trochę poczekać. Więc można uznać, że w tej chwili jest zapchaj dziurą. XD A nie stoi po żadnej stronie, jest neutralna. Chociaż wyznaje idee czystości krwi.
      Wiem, wiem już czytałam i czekam na następną. ;)

      Usuń